Donald Trump kontynuuje promowanie swojej agendy powrotu produkcji przemysłowej do Stanów Zjednoczonych. Trump zapowiada, że w przyszłym tygodniu oprócz ceł wzajemnych, w życie wejdą również cła na samochody importowane do Stanów Zjednoczonych. Warto wspomnieć, że sektor samochodowy w Ameryce Północnej jest mocno rozproszony. Część rzeczy produkuje się w Meksyku, część w Kanadzie, a część w USA. Samo składanie samochodu również niekoniecznie może mieć miejsce w USA. Wobec tego ostateczny wzrost kosztu samochodu może być większy niż 25% cła. Najbardziej narażonymi na cła producenci pochodzą przede wszystkim z Europy. Volkswagen posiada przede wszystkim fabryki w Meksyku. Z kolei BMW produkuje swoje samochody przede wszystkim w Europie. Nieco lepiej wygląda sytuacja producentów azjatyckich, gdzie nawet 40% samochodów sprzedawanych w USA jest produkowana na miejscu. Ford czy GM produkują jeszcze więcej w USA, ale sporo części pochodzi z Meksyku, Kanady czy również Azji.

Ostateczne wprowadzenie ceł przez USA na wszystkie kraje na świecie może mieć ogromne konsekwencje dla amerykańskiego konsumenta. Samo zahamowanie globalnego handlu będzie miało wpływ na ograniczenie ożywienia w Europie czy Azji, ale najprawdopodobniej to amerykański konsument a największym stopniu odczuje wojnę handlową. Już w tym momencie obserwujemy większą wstrzemięźliwość z konsumpcją, natomiast po wprowadzeniu ceł z jednej i drugiej strony, wysokie ceny mogą być barierą nie do przeskoczenia dla wielu obywateli USA. Wysokie ceny oczywiście determinują wysoką inflację, stąd brak zainteresowania ze strony Fed, aby decydować się na przedwczesne obniżki stóp procentowych. Fed oczywiście wierzy, że cła będą tymczasowe i będzie mógł powrócić do obniżek w drugiej części roku. Niemniej na ten moment dużo czynników wskazuje na nadmierną wyprzedaż amerykańskiego dolara, dlatego nie jest wykluczone, że najbliższy czas będzie dla tej waluty pozytywny. Już wczoraj obserwowaliśmy wyraźne cofnięcie poniżej 1,0800 dla pary EURUSD. Para ma za sobą 6 dni z rzędu spadków, natomiast dzisiaj widać pewne ożywienie, choć sporo może się również zmienić. Dzisiaj wieczorem występować będzie Christine Lagarde. Oczywiście trudno spodziewać się bardzo gołębiego wystąpienia, ale nie można wykluczyć, że ostateczna zmienność pokieruje najważniejszą parę walutową na jeszcze niższe poziomy w kierunku poziomu 1,0700.

Dzisiaj o poranku obserwujemy realizację zysków na dolarze, ale zmienność pozostaje na ograniczonym poziomie. Na godzinę 10:00 za dolara płacimy 3,8886 zł, za euro 4,1902 zł, za franka 3,9999 zł, za funta 5,0244 zł.