Pierwszy był reakcją na wyniki tamtejszych wyborów – sondaże nieco rozminęły się z faktami i rządząca do tej pory partia dostała pełnię władzy, co rozbudziło obawy co do możliwych działań populistów. Drugi to na razie efekt zaskoczenia tym, co ma się wydarzyć. Jeszcze miesiąc temu nikt nie spodziewał się, że Emmanuel Macron zagra va banque, ogłaszając wybory parlamentarne już na 30 czerwca. Efektem była wyraźna przecena euro, gdyż rynki nie są pewne tego, co stanie się po dojściu do władzy partii Marine Le Pen. Sondaże sugerują jednak scenariusz rządu mniejszościowego przy kohabitacji z Macronem, co może ograniczyć ruchy populistów. Ale co stanie się faktycznie po 7 lipca (druga tura) i na ile nie dojdzie do jakichś transferów pomiędzy partiami, aby jednak zebrać wymagane 289 głosów w parlamencie – trudno ocenić. Tymczasem, jeżeli EUR/USD zszedłby w okolice 1,06 i złamał ten poziom, to byłoby to negatywne dla złotego. Polska waluta jest w ostatnich dniach najsilniejsza w regionie, co trudno tłumaczyć tylko „jastrzębim” nastawieniem RPP i ruchem w górę WIG20. Niewykluczone, że to tylko odreagowanie, a nie powrót do trendu na umocnienie polskiej waluty, widocznego w ostatnich miesiącach. Wiele będzie zależeć od Wall Street i tego, czy rynki będą w stanie jeszcze podbić oczekiwania co do cięcia stóp przez Fed we wrześniu. To może być trudne.