Jeśli ktoś liczył na to, że wtorkowy poranek przyniesie jakieś znaczące ruchy na rynku walutowym, może czuć lekkie rozczarowanie. Sytuacja na razie jest bardzo spokojna. Dolar na globalnym rynku notuje niewielkie zmiany, a to odbija się także na sytuacji naszej waluty.
Złoty o poranku pozostaje stabilny. Po godz. 10 za euro trzeba było płacić 4,34 zł, dolar był wyceniany na 3,97 zł, zaś frank na 4,51 zł. Są to poziomy zbliżone do tych, które obserwowaliśmy pod koniec wczorajszej sesji na rynku walutowym.
Co prawda dzisiaj na tym rynku, przynajmniej na razie, nie dzieje się zbyt wiele, ale nie da się ukryć, że listopad zdecydowanie należy do naszej waluty. - W ujęciu tego miesiąca złoty zyskał niecałe 6 proc. w stosunku do amerykańskiego dolara i jest na dobrej drodze, aby być najmocniejszą walutą w regionie. W Europie, wśród rozszerzonej grupy głównych walut, złoty był jedynie słabszy od szwedzkiej korony. Z kolei na całym świecie oprócz SEK, mocniejszy był izraelski szekel oraz albańskie leki. Widać wobec tego, że złoty nie ma zbyt dużej konkurencji pod względem dalszego możliwego wzrostu. W ujęciu rocznym jest już nieco gorzej, ale od początku tego roku złoty zyskał ok. 10 proc. w stosunku do amerykańskiego dolara. Mocniejsze były jedynie wyraźnie egzotyczne waluty. Powodem umocnienia jest oczywiście nadzieja na większą integrację z Unią Europejską - wskazuje Michał Stajniak, analityk firmy XTB. - Oprócz tego złoty trzyma swoją pozycję przez ostatnią zmianę komunikacji banku centralnego. Ten nie jest już tak skory do kolejnych obniżek stóp procentowych. Ważne jest to, że stopy procentowe w Polsce na razie pozostaną powyżej tych w Stanach Zjednoczonych. Jeśli inwestorzy uwierzą w dalsze umocnienie złotego, będzie szansa do tego, żeby przyciągnąć jeszcze większy kapitał do naszego kraju - dodaje Stajniak.
Kalendarz bez fajerwerków
Dzisiaj na jakieś znaczące ruchy na rynku walutowym trudno liczyć, przynajmniej takie wnioski płyną jeśli patrzeć na kalendarz makroekonomiczny. - Zaplanowane na dziś dane makro na świecie raczej nie wstrząsną rynkami. Wczorajsze dane o sprzedaży nowych domów w USA dziś zostaną uzupełnione o ceny nieruchomości za wrzesień. Konsensus wskazuje na przyspieszenie wzrostu cen przy utrzymywaniu się napięć związanych z niedostateczną podażą domów. Wskaźnik koniunktury konsumenckiej Conference Board za listopad może z kolei pokazać kontynuację pogorszenia nastrojów, zgodnie z oczekiwaniami na krótkotrwałą i płytką recesję w I połowie 2024 r. - wskazują ekonomiści PKO BP.