Co prawda, chwilę później obserwowaliśmy cofnięcie i powrót poniżej tego poziomu, jednak obawy o interwencje wzrosły. Słowne interwencje członków japońskiego rządu czy Banku Japonii stały się codziennością, jednak nie mają one już wpływ na rynek walutowy. Jasne jest, że to za mało, żeby zmienić perspektywy dla jena. Potrzebne są konkretne działania, takie jak zmiana nastawienia Banku Japonii na bardziej jastrzębie. To wydaje się raczej mało prawdopodobne, dopóki na stanowisku prezesa japońskiego banku centralnego pozostaje Haruhiko Kuroda. Premier Japonii Fumio Kishida wykluczył również możliwość skrócenia kadencji Kurody.

Wszystko wskazuje na to, że do czasu zakończenia kadencji Kurody w kwietniu będziemy obserwować walkę ze słabością jena przy użyciu półśrodków, takich jak słowne czy bezpośrednie interwencje. Jest to jednak droga donikąd, która nie rozwiązuje problemów będących powodem słabości japońskiej waluty. Idealnie zobrazowała to interwencja, do której doszło pod koniec września. Bezpośrednia interwencja po przekroczeniu przez USDJPY poziomu 145,00 doprowadziła do umocnienia japońskiej waluty, jednak już po miesiącu para testuje okolice 150,00. Ciężko się spodziewać, żeby w przypadku kolejnej interwencji było inaczej przy braku innych działań.