Malejący popyt poprawił sytuację na rynku gazu

Ceny błękitnego paliwa wróciły do poziomów sprzed wybuchu wojny w Ukrainie. Do zniżki przyczynia się jednak nie rosnąca podaż, a malejące zapotrzebowanie związane z występowaniem czynników recesyjnych.

Publikacja: 17.10.2022 21:00

Malejący popyt poprawił sytuację na rynku gazu

Foto: Adobestock

Ceny gazu ziemnego na europejskich rynkach wróciły już do poziomów sprzed dnia napaści Rosji na Ukrainę. W ostatnich dniach na TGE w transakcjach natychmiastowych oscylowały poniżej 400 zł za 1 MWh (megawatogodzina). To znaczący spadek, wziąwszy pod uwagę, że pod koniec sierpnia kurs przekraczał nawet 1,4 tys. zł. Podobne tendencje widać na innych giełdach. Na holenderskim TTF błękitnym paliwem w transakcjach z dostawą na listopad chwilami handlowano nawet po cenach poniżej 130 euro, podczas gdy w sierpniu sięgały nawet 350 euro. Nieco wyższy kurs ma miejsce w odniesieniu do kontraktów na grudzień, styczeń i luty. To dobra sytuacja dla odbiorców gazu, w tym wielu giełdowych spółek. Nikt jednak nie wie, jak długo ten stan się utrzyma.

Decyduje geopolityka

– O dalszym rozwoju sytuacji na rynku gazu w Polsce i Europie będzie decydować geopolityka, w tym zwłaszcza przebieg wojny w Ukrainie. Z drugiej strony trzeba zauważyć, że czynniki recesyjne powodują mocne obniżki cen, zwłaszcza w kontekście spadającego zużycia tego surowca – mówi Michał Kozak, analityk Trigon DM. W średnim terminie sprzyjać niższym cenom błękitnego paliwa powinny inwestycje w magazyny i terminale oraz wyższy import LNG. Obecnie magazyny gazu są wypełnione w Polsce w ponad 98 proc. Równie dobrze sytuacja wygląda w całej UE. Wspólnota wypełniła magazyny w 91,9 proc. U naszych sąsiadów jest to odpowiednio 95,3 proc. w Niemczech, 89 proc. w Czechach i 88,8 proc. na Słowacji. Każdy z tych trzech krajów ma większe możliwości tworzenia zapasów w stosunków do własnego zużycia niż Polska, co powinno działać stabilizująco również na nasz rynek. Nad Wisłę trafia też coraz więcej LNG zarówno poprzez terminal w Świnoujściu, jak i litewski w Kłajpedzie. Dodatkowo ruszyły dostawy z Norwegii przez Baltic Pipe.

– Obecna sytuacja na rynku gazu szczególnie trudna jest dla Azotów. Wprawdzie niedawno ze względu na niższe ceny tego surowca koncern zwiększył produkcję nawozów, ale nie wiadomo, jak to będzie wyglądało w kolejnych miesiącach – twierdzi Kozak. Zauważa, że IV kwartał tego roku i I kwartał przyszłego, cechujące się sezonowo wyższymi wynikami w nawozach, mogą stanowić ryzyko dla spółki, zwłaszcza że widoczny jest już solidny spadek marżowości w segmencie chemii i tworzyw. Kilka dni temu tarnowskie Azoty wznowiły produkcję nawozów azotowych, kaprolaktamu i poliamidu 6. Z kolei zależne Puławy podjęły decyzję jedynie o dociążeniu i uruchomieniu instalacji produkcji nawozów azotowych. Obie spółki o wstrzymaniu pracy instalacji informowały pod koniec sierpnia. Jako powód podawały rekordowo wysokie ceny gazu.

W ocenie Kozaka w lepszej sytuacji jest Orlen, dziś największy konsument gazu w Polsce, gdyż ma zdecydowanie bardziej zdywersyfikowaną działalność niż Azoty. Ponadto rekordowe marże rafineryjne powinny stanowić pozytywny czynnik wynikowy w kolejnych miesiącach. Orlen, a konkretnie zależny Anwil, o wstrzymaniu produkcji nawozów azotowych również informował w sierpniu. Po kilku dniach ją jednak wznowiono. Płocki koncern duże ilości gazu zużywa również przy produkcji petrochemikaliów, paliw i energii. Tylko w naszym kraju oszacował swój potencjał zużycia gazu na 3 mld m sześc. (przed fuzją z Lotosem i PGNiG).

Koncern konsekwentnie jednak nie odpowiada, ile konkretnie zużywa tego surowca ani czy i jak jest przygotowany na ewentualne ograniczenia w dostawach. Z drugiej strony jego pozycja zapewne wkrótce istotnie się poprawi, gdyż za kilka tygodni planowana jest finalizacja przejęcia PGNiG i tym samym stanie się kluczowym importerem i dostawcą błękitnego paliwa na polski rynek.

Cięcia zakupów

Większy problem niż Orlen mają dziś mniejsi odbiorcy. – Niepewność na rynku gazu powoduje, że wiele firm, dla których pełni on istotną rolę w realizowanej produkcji, wykazuje coraz większą awersję do ryzyka związanego z kontynuowaniem działalności na wcześniejszym poziomie. Odzwierciedleniem tego jest ograniczana produkcja i tym samym popyt na błękitne paliwo – twierdzi prof. Robert Zajdler, ekspert Instytutu Sobieskiego. Zauważa, że nie każda firma może sobie jednak pozwolić na cięcie zakupów ze względu na zapisy obowiązujących umów. Kary wynikające z zerwania kontraktu z dostawcą lub istotnym zmniejszeniem poboru surowca czasami są tak duże, że bardziej opłacalna jest produkcja w dotychczasowej skali.

- Nie zmienia to faktu, że zapotrzebowanie na błękitne paliwo jest coraz mniejsze, podczas gdy czynniki decydujące o podaży w zasadzie od dłuższego czasu są znane i uwzględniane w działalności firm. W mojej ocenie do jeszcze większych perturbacji z popytem może dojść w 2024 r., gdyż dopiero na ten rok duża część firm może nie mieć zawartych umów na dostawy tego surowca po określonej cenie, otwierając się tym samym na ryzyko aktualnej ceny hurtowej - uważa prof. Zajdler.

Surowce i paliwa
Orlen planuje duże inwestycje i wzrost dywidendy
Surowce i paliwa
W czwartek Orlen opublikuje strategię do 2035 r.
Surowce i paliwa
Normy jakości węgla to nie koniec sprzedaży surowca w Polsce
Surowce i paliwa
Australijski GreenX Metals zyskał wsparcie w poszukiwaniach miedzi w Niemczech
https://track.adform.net/adfserve/?bn=78448408;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Surowce i paliwa
Daniel Obajtek złożył dwa wnioski do prokuratury ws. Orlenu
Surowce i paliwa
Orlen pozywa Daniela Obajtka. Chce zwrotu środków, które miały trafiać na prywatne cele