Resort odpowiedzialny za energetykę przyznaje, że procentowy udział węgla na opał w importowanym węglu energetycznym może być mniejszy. Branża sprzedawców węgla kamiennego szacuje, że z każdej tony węgla energetycznego po przesianiu zostaje tylko kilkanaście procent produktu nadającego się do sprzedaży odbiorcom indywidualnym jako wartościowy opał. Tymczasem Ministerstwo Klimatu i Środowiska twierdziło, że ten udział będzie wynosił od 20 do 40 proc. – Uśredniając gatunki sprowadzonego do naszego kraju węgla, z jednej tony takiego surowca można uzyskać na opał około 15–20 proc. – mówi Łukasz Horbacz, prezes Izby Gospodarczej Sprzedawców Polskiego Węgla.
Czytaj więcej
Największy producent węgla w Polsce odpiera zarzuty o chęć podporządkowania sobie rynku. PGG jednak podwyższa ceny i wprowadza limity sprzedaży.
Ministerstwo Klimatu w odpowiedzi na pytania „Parkietu” koryguje wcześniejsze liczby mówiące o 40 proc. – Szacuje się, że węgiel opałowy może stanowić do 30 proc. w importowanym surowcu – mówi nam resort. Spółki Skarbu Państwa organizujące import mają jednak dokładać starań, aby importowany surowiec miał możliwie najwyższy odsetek węgla możliwego do wykorzystania w gospodarstwach domowych. – Zwracamy uwagę, że import tzw. węgla odsianego jest rzadko stosowany, ponieważ węgiel odsiany o cechach charakterystycznych dla wykorzystania przez gospodarstwa domowe ulega w trakcie transportu degradacji – dodaje resort. Niezależnie od importu w tym roku w Polsce może zabraknąć 4–5 mln ton węgla, a zapasy są najniższe od kilkunastu lat.