Zdaniem wicepremiera, docelowym modelem dla polskiej energetyki są odnawialne źródła energii stabilizowane przez zeroemisyjny atom. – Do tego czasu musimy eksploatować węgiel na wyższym poziomie i to wymaga zwiększenia wydobycia, zwłaszcza w obliczu embarga na Rosję. Ono będzie za chwile obowiązywać. To wielkość rzędu ok. 8 mln ton węgla w sektorze prywatnym i ciepłownictwa. Spółki Skarbu Państwa dwa lata temu wygasiły swoje umowy na dostawy tego węgla – powiedział wicepremier.
Czytaj więcej
PGNiG, Lotos i Orlen pozyskały łącznie w ubiegłym roku o 3,1 proc. proc. mniej obu surowców niż w 2020 r. W tym tendencja spadkowa może być kontynuowana, co jest złą informacją w obliczu możliwego nałożenia sankcji na import z Rosji i bojkotu dostaw z tego kraju.
Podkreślił, że spółki górnicze powinny zwiększać wydobycie, a to oznacza inwestycje w górnictwie oraz zwiększony import z innych kierunków. Przyznał on, że polski węgiel jest drogi. Tłumaczy to trudną geologią. – Wydobycie jest drogie w związku z warunkami. Sięgamy po niego coraz głębiej, wydobywany jest na obszarze zurbanizowanym, gdzie w grę wchodzą szkody górnicze, jest także silne zametanowienie – powiedział. Dodał jednak, że cena polskiego węgla jest i tak konkurencyjna względem cen na rynku światowym. – Nie jest on tak tani jak rosyjski ale jest nadal konkurencyjny – dodał wicepremier.
Polska miała na początku tego roku złożyć do Komisji Europejskiej wniosek notyfikacyjny umowy społecznej zawiązanej z górnikami. Zawierała ona harmonogram wygaszania kopalń węgla kamiennego do 2049 r. Rząd nie chce przekraczać tej docelowej daty. Jednak w obliczu wojny na Ukrainie i sankcji wymierzonych w Rosję, Polska chce zmodyfikować plan dla poszczególnych kopalń i wydłużyć prace niektórych z nich. Notyfikacja jest potrzebna, aby pomoc dla „redukcji do wydobycia węgla” można było realizować. Niezależnie od braku formalnej zgody Polski rząd już teraz wypłaca środki finansowe. Przez 10 lat sektor ten ma otrzymywać pomoc finansową rzędu 28,8 mld zł.