Za nami kilka trudnych dla inwestorów tygodni, ale jest szansa, że nowy miesiąc przyniesie nowe otwarcie.
Zadanie: zwarta defensywa
Po środowym posiedzeniu Fedu niemal pewne stało się, że we wrześniu dojdzie do cięcia stóp procentowych w USA, którego rynek wyczekuje już od dobrej połowy roku. Amerykański S&P 500 zanotował rewelacyjną ostatnią sesję lipca, dzięki czemu cały zeszły miesiąc zakończył nad kreską. Gorzej było z krajowymi indeksami. WIG20 finiszował z 5,5-proc. zniżką, natomiast indeks szerokiego rynku spadł o 4,8 proc. Dla obu był to pierwszy od stycznia miesiąc pod kreską. Sesja inaugurująca sierpień w wykonaniu europejskich indeksów – przynajmniej przez większość czasu – pozostawiła sporo do życzenia. WIG20 niestety także nie brylował i przed południem tracił nawet 1 proc. Temat stóp procentowych pozostaje jednym z głównych także w Europie. W czwartek – dla sporej części rynku nieoczekiwanie – Bank Anglii obniżył stopy procentowe. Cięcie sięgnęło 25 pkt baz. po roku utrzymywania kosztu pieniądza na najwyższym od 2008 r. poziomie 5,25 proc. Co ciekawe, wniosek za obniżką uzyskał najmniejszą możliwą większość – pięć na dziewięć głosów. Jak na razie europejskie indeksy, w tym m.in. francuski CAC 40, pozostający jako jedyny z głównych pod kreską od początku roku, raczej uklepują dna wyrysowane w poprzednich dniach, aniżeli nowe dołki. To w połączeniu z mocnym zachowaniem Wall Street może być punktem zwrotnym, ale jak na razie korekta trwa. Niestety, widać to w wynikach ekspertów analizy technicznej, typujących spółki w ramach portfela technicznego „Parkietu”. Większość z nich w lipcu poniosła straty, choć przeciętna stopa zwrotu była o 0,5 pkt proc. wyższa od dokonań WIG-u w porównywalnym okresie. Na wyróżnienie zasłużył Piotr Kaźmierkiewicz z BM Pekao. Przełom lipca i sierpnia może stać się ważnym punktem dla rynków po obu stronach oceanu. Krajowy WIG20 dość mocno odczuł pogorszenie nastawienia do akcji i jednocześnie zwyżki obligacji skarbowych. Dorobek indeksu polskich dużych spółek skurczył się do ledwie 3 proc., co ustawia go w gronie tegorocznych słabeuszy, m.in. wraz z Hang Seng. Przypomnijmy jednak, że w podobnych rejonach, czyli między 2380 a 2400 pkt, WIG20 bronił się także w pierwszej połowie czerwca, a następnie wyprowadził kontrę do niemal 2580 pkt. W ten sposób nie dotarł nawet do tegorocznych szczytów, ale ruch ten mógł być zaczątkiem dla szerokiego kanału spadkowego. W tym kontekście nieco głębszy niż w czerwcu dołek jest już bardziej zrozumiały.
– Strefa 2400–2386 pkt jest bardzo istotna dla średnioterminowego spojrzenia na WIG20. Otóż w ostatnich dniach bykom udało się ją potwierdzić, a nawet wykreować pochodną formę zwyżkowego harami – dostrzega Michał Pietrzyca z DM BOŚ. Jak przyznaje, to kreuje zalążek dla nowej odsłony hossy. – Przy czym, jak ostatnio wspominałem, przebicie tych rejonów stworzyłoby ryzyko kolejnego spadku WIG20 o około 4–6 proc. Jeśli jednak gracze podtrzymają wyżej wskazaną strefę zwrotną, to ruch w stronę 2496–2595 pkt powinien być naturalną konsekwencją w obliczu odsunięcia ryzyka recesji w USA – przekonuje Pietrzyca.
Przemysław Smoliński z BM PKO BP również radzi teraz bacznie obserwować zachowanie indeksu dużych spółek. – Po kilku tygodniach spadków WIG20 testuje dolne ograniczenie kilkumiesięcznej konsolidacji. Najbliższe sesje pokażą, czy odbije się od niego, podążając w kierunku szczytu z drugiej połowy maja, czy też przeważy podaż i wsparcie zostanie przełamane – mówi. – Otworzyłoby to drogę dla dalszych spadków do dolnego ograniczenia długoterminowego kanału wzrostowego, przebiegającego obecnie nieco poniżej 2250 pkt – twierdzi Smoliński. On również zwraca uwagę na zależność od Wall Street. – Z pewnością pewien wpływ na zachowanie rodzimego rynku będzie mieć dalszy rozwój sytuacji na giełdach za oceanem, które po wcześniejszych, korekcyjnych spadkach, ruszyły ostatnio w górę – podkreśla analityk BM PKO BP.