Jak na rynkach akcji zapowiada się grudzień po tak mocnym dla niektórych giełd zeszłym miesiącu?
Listopad był świetnym miesiącem dla większości globalnych rynków akcji, przede wszystkim dla tego najważniejszego, amerykańskiego. Nie było to dla nas zaskoczenie, już w styczniu przewidywaliśmy scenariusz wygranej Donalda Trumpa i republikanów oraz mocną końcówkę roku, choć wiele innych kwestii wyglądało inaczej niż się spodziewaliśmy – przede wszystkim nie zakładaliśmy kompletnie tak silnych wzrostów w I półroczu. Rynek amerykański jest ewidentnie coraz bardziej przegrzany. Czytając materiały globalnych banków inwestycyjnych, mam wrażenie, że żadne kluczowe słowo nie powtarza się w nich tak często jak exceptionalism – teza o „wyjątkowości” giełdy w Nowym Jorku jest powtarzana częściej niż kiedykolwiek. Zapaliły się liczne kontrariańskie lampki, począwszy od wskaźników wykupienia, poprzez udział akcji w oszczędnościach Amerykanów itd., ale na razie w samym ruchu cenowym nie widzimy dowodów, by poważniejsza korekta miała nadejść już w grudniu.
Momentum jest silne, do objęcia urzędu przez prezydenta elekta nie widać wielu powodów, które miałyby je zatrzymać, nie wykluczamy też fali euforii, gdyby faktycznie doszło do zamrożenia konfliktu na Ukrainie. To jest też istotne z perspektywy giełdy polskiej – po miesiącach przerwy zdecydujemy się na doważenie jej w portfelu, widzimy sygnały, że przynajmniej w relacji do MSCI Emerging Markets osiągnęła ona w listopadzie dno.
Jakie są perspektywy europejskich akcji?
Kilka lat temu świadomie zrezygnowaliśmy z utrzymywania portfelach stałej (mniejszej lub większej) ekspozycji na akcje europejskie. Od dawna patrzymy na nie jako mało wartościowy składnik portfela funduszy – oferują bardzo wysoką korelację z rynkiem amerykańskim, a osiągają przy tym znacznie słabsze stopy zwrotu. Jakiekolwiek okresy ich relatywnej siły są bardzo krótkie i nie widzę perspektywy, by się to zmieniło. SI pozostanie głównym tematem inwestycyjnym dekady, kluczowy dla europejskich indeksów jest tymczasem sektor dóbr luksusowych, którego przyszłość wydaje się bardzo niepewna. Poza opieką zdrowotną i biotechnologią rynki UE wyglądają słabo, zachowanie surowców przemysłowych ciąży Londynowi, który i tak po latach słabości wydaje nam się ciekawszy niż Paryż albo Frankfurt. Przy obecnych wycenach wolimy Polskę.
PKB ma urosnąć w przyszłym roku o blisko 4 proc., niebawem mają spaść stopy. To dobre otoczenie dla polskich akcji?
Byłbym bardzo pozytywnie zaskoczony, gdyby wzrost PKB sięgnął w przyszłym roku 4 proc. Po ostatnich danych obawiam się, że będzie to raczej 3–3,5 proc. Naszą główną nadzieją jest to, że polska gospodarka wychodzi z marazmu, który był ewidentny w III kwartale tego roku i pomimo silnego dolara znalazła dno swojej słabości wobec reszty świata w minionym miesiącu. Efekt obniżek stóp jest na GPW bardzo trudny do zmierzenia z uwagi na udział sektora finansowego w indeksach, który może go wręcz negować. Swoje nadzieje wiążemy raczej z poziomem wycen i tym, że trwająca od miesięcy podaż polskich akcji ze strony inwestorów zagranicznych wydaje się słabnąć. Zwracam uwagę, że pozytywny sygnał dla regionu płynie również z Turcji, która również silnie się korygowała w okresie lipiec–październik, a od kilku tygodni wyraźnie rośnie. W Ameryce Łacińskiej załamał się brazylijski real, w Chinach minęła euforia po pakiecie stymulacyjnym, w Indiach mieliśmy silną falę rewizji wyników w dół i również słaby odczyt PKB za III kwartał. Sytuacja innych rynków wschodzących daje naszym zdaniem przestrzeń, by Polska powróciła do łask.
Czy dziś warto sięgnąć po papiery długoterminowe?
Nie przesądzam o bliskości obniżek stóp procentowych, choć uważam, że powinny one nastąpić jak najszybciej. Nie będzie dla mnie wielką niespodzianką, gdyby opóźniły się aż do przyszłej jesieni. Mimo to uważam, że warto sięgać po papiery długoterminowe, zarówno polskie, jak i globalne, co jest związane z jedną podstawową tezą – nie należy się obecnie obawiać inflacji. Spodziewam się, że marcowa projekcja NBP pokaże po raz pierwszy inflację w celu w ramach horyzontu prognoz, dając RPP mandat do obniżek. Przede wszystkim dług długoterminowy stanowi w obecnej sytuacji najlepsze zabezpieczenie, gdyby euforyczne nastroje na rynkach miały się pogorszyć w 2025 r. Sądzę też, że zachowanie głównych banków centralnych stworzy przestrzeń do spadku rentowności polskiego długu niezależnie od tego, czy obniżki w kraju zaczną się już wczesną wiosną.