WIG20 w piątek ciągnięty był w dół m.in. przez Allegro i banki. Stracił aż 2,6 proc. i zamykał tabelę indeksów na Starym Kontynencie. W ciągu całego tygodnia spadł z kolei o 4,8 proc. Finiszował z wynikiem 2188 pkt, co oznacza przełamanie sierpniowego dołka i poziom najniższy stycznia. Zeszły tydzień był również kiepski dla małych spółek, których wskaźnik osunął się o 2,3 proc. Indeks średniaków spadł o 0,3 proc.
Sytuacja na głównych rynkach zachodnioeuropejskich przedstawiała się o niebo lepiej. DAX we Frankfurcie w skali całego tygodnia wzrósł o 0,1 proc., a FTSE-250 w Londynie nie zmienił swojej wartości. Stratę 0,9 proc., czyli nieporównywalnie mniejszą niż w Warszawie, zanotował paryski CAC40. Piątkowa sesja na wszystkich tych trzech rynkach przyniosła spadki, które jednak nie przekroczyły 0,6 proc.
Większymi spadkami skończyły się w piątek notowania w Nowym Jorku – w przypadku S&P 500 było to 1,3 proc., a w przypadku Nasdaq Composite 2,2 proc. Straty z całego tygodnia to odpowiednio 2,1 proc. oraz 3,2 proc. Takie spadki to zapewne jedynie naturalne odreagowanie po historycznych rekordach, które pojawiły się na Wall Street po ogłoszeniu wyników wyborów prezydenckich.
Kontrakty futures na indeksy zachodnie wskazywał z rana, że jest dziś szansa na wzrostowy początek sesji. W Azji inwestorzy wykazali niezdecydowanie. Sporo, bo ponad 1 proc., stracił indeks Nikkei 225 w Tokio. Jeśli chodzi o kalendarium, zawiera dziś ono raczej mniej istotne pozycje, choć dla krajowych inwestorów ważne powinny być dane o inflacji bazowej.
Jak sytuację przed początkiem sesji opisywali giełdowi analitycy?