Żarty na bok. Rzeczywiście tak napisałem, z tym że wyszło mi to wtedy jako wniosek z teorii perspektywy Daniela Kahnemana. Słabnący fizycznie i intelektualnie Joe Biden oznaczał wyższe ryzyko niż niewiele od niego młodszy, ale energiczny i sprawny Trump.
Chociaż po namyśle dochodzę do wniosku, że moja hipoteza okazała się mocniejsza, niż myślałem, bo to ze względu na ryzyko Biden został zmuszony przez Partię Demokratyczną do wycofania się z walki.
Co więcej, do analizy rywalizacji Harris–Trump teoria perspektywy okazuje się nadal niezbędna. Bowiem było chyba ryzykowne postawić na Kamalę Harris, odpowiadającą w sposób kompromitujący na pytanie, jak zamierza zabrać się za poskramianie inflacji. I nie chodzi mi wcale o to, że odpowiedź zawierała jakieś kontrowersyjne tezy, świadczące być może o ignorancji. Było o wiele gorzej. Odpowiedź dowodziła braku umiejętności odpowiadania na pytania co do spraw, o których nie ma się pojęcia. Jak pisał Oscar Wilde, lepiej milczeć i wydać się głupim, niż odezwać się i rozwiać wszelkie wątpliwości. A pani Harris nie bardzo mogła milczeć, skoro już została zapytana.
Co innego zapewne pan Trump. Nie wiem, czy został zapytany o inflację. Myślę, że jest to wielce prawdopodobne. W końcu Amerykanie mają problem z wysokimi cenami. Dlatego jestem przekonany, że pan Trump miał gotową odpowiedź. Przypuszczalnie taką, że zakończy inflację w ciągu dwudziestu czterech godzin po objęciu urzędu. To mogłoby świadczyć o tym, że pan Trump nie ma wprawdzie pojęcia o ekonomii, ale zarazem o tym, że ma pojęcie o tym, co obchodzi ludzi.
Spuśćmy jednak zasłonę miłosierdzia, jak pisał Mark Twain w „Przygodach Tomka Sawyera”, i nie rozmawiajmy dłużej o pani Harris. Zwłaszcza że istnieją na tej scenie znacznie ciekawsze postaci. Na przykład pan Elon.