Pan Trump et consortes

Moi czytelnicy wcale nie musieli czekać w napięciu na wynik starcia wyborczego w USA. Wystarczyło przeczytać kilka miesięcy temu felieton, w którym stwierdziłem, że wybory prezydenckie wygra Donald Trump.

Publikacja: 18.11.2024 06:00

Ludwik Sobolewski, były prezes giełd (Warszawa, Bukareszt), prawnik, menedżer, autor książki "Po pro

Ludwik Sobolewski, były prezes giełd (Warszawa, Bukareszt), prawnik, menedżer, autor książki "Po prostu to zrobić"

Foto: materiały prasowe

Żarty na bok. Rzeczywiście tak napisałem, z tym że wyszło mi to wtedy jako wniosek z teorii perspektywy Daniela Kahnemana. Słabnący fizycznie i intelektualnie Joe Biden oznaczał wyższe ryzyko niż niewiele od niego młodszy, ale energiczny i sprawny Trump.

Chociaż po namyśle dochodzę do wniosku, że moja hipoteza okazała się mocniejsza, niż myślałem, bo to ze względu na ryzyko Biden został zmuszony przez Partię Demokratyczną do wycofania się z walki.

Co więcej, do analizy rywalizacji Harris–Trump teoria perspektywy okazuje się nadal niezbędna. Bowiem było chyba ryzykowne postawić na Kamalę Harris, odpowiadającą w sposób kompromitujący na pytanie, jak zamierza zabrać się za poskramianie inflacji. I nie chodzi mi wcale o to, że odpowiedź zawierała jakieś kontrowersyjne tezy, świadczące być może o ignorancji. Było o wiele gorzej. Odpowiedź dowodziła braku umiejętności odpowiadania na pytania co do spraw, o których nie ma się pojęcia. Jak pisał Oscar Wilde, lepiej milczeć i wydać się głupim, niż odezwać się i rozwiać wszelkie wątpliwości. A pani Harris nie bardzo mogła milczeć, skoro już została zapytana.

Co innego zapewne pan Trump. Nie wiem, czy został zapytany o inflację. Myślę, że jest to wielce prawdopodobne. W końcu Amerykanie mają problem z wysokimi cenami. Dlatego jestem przekonany, że pan Trump miał gotową odpowiedź. Przypuszczalnie taką, że zakończy inflację w ciągu dwudziestu czterech godzin po objęciu urzędu. To mogłoby świadczyć o tym, że pan Trump nie ma wprawdzie pojęcia o ekonomii, ale zarazem o tym, że ma pojęcie o tym, co obchodzi ludzi.

Spuśćmy jednak zasłonę miłosierdzia, jak pisał Mark Twain w „Przygodach Tomka Sawyera”, i nie rozmawiajmy dłużej o pani Harris. Zwłaszcza że istnieją na tej scenie znacznie ciekawsze postaci. Na przykład pan Elon.

Było dla mnie ciekawym doświadczeniem debatowanie o specyfice tych właśnie wyborów prezydenckich w czasie „nocy wyborczej” w telewizji Biznes24. Poniosło mnie tam i powiedziałem, że jest rzeczą zastanawiającą, że kandydat ma poważne szanse na zwycięstwo, mimo wyroków skazujących i aktów oskarżenia wskutek brewerii, jakich się dopuszczał. Jak również, że jest rzeczą bulwersującą, że pan Trump chwali na wiecach pana Elona, mówiąc że Elon to wspaniały facet.

Innymi słowy, rozumiem to, że Musk otwarcie, finansowo, werbalnie i medialnie poparł Trumpa. Trochę to nieestetyczne, ale kto bogatemu zabroni. W sumie to nawet oznaka demokracji, chociaż demokracji takiego trochę gorszego sortu. Ale Tesla jest prywatna, w odróżnieniu od Orlenu, więc to łagodzi oceny.

Równocześnie nie mogę pojąć tego, że podobnego poparcia – chciałoby się powiedzieć, że symetrycznego – udzielił Muskowi Trump. Przecież Trump kandydował na prezydenta, a więc na najwyższego decydenta, regulatora i współregulatora. Czy kandydat na przyszłego szefa władzy wykonawczej i współlegislatora powinien się mizdrzyć do lidera biznesu, w oczywisty sposób kontrolowanego i regulowanego przez władzę polityczną?

Rozmowa w czasie nocy wyborczej była o tyle zaskakująca, że moi znakomici koledzy, współprowadzący audycję, nie uznali tego za sytuację mocno bulwersującą. A w każdym razie odnieśli się do niej dość łagodnie.

Ale to jednak nie jest zgodne z dotychczas obowiązującym obyczajem. Wyobraźmy sobie, że stanowisko przewodniczącego Komisji Nadzoru Finansowego jest obsadzane w drodze głosowania powszechnego. W czasie kampanii szef jednego z banków publicznie prawi dusery pod adresem jednego z kandydatów, deklamując, że to właśnie ten kandydat sprawi, że polski rynek finansowy znów będzie potężny. Wolno mu to robić, choć staje się przez to postacią śmieszną, o ile nie cudaczną. Ale czy możemy sobie wyobrazić to, że kandydat do funkcji szefa KNF w czasie swojej kampanii dziękuje za poparcie i mówi, że ten szef banku to jest taaaaki facet?

Zatem tu wyłonił się jakby nowy standard. Ciekawi mnie niezmiernie, czy będzie się on upowszechniał, czy też raczej wypali się wyłącznie w ramach osobliwej relacji panów Trumpa i Muska, ewentualnie jeszcze kilku innych tuzów amerykańskiego biznesu.

Ale rozumiem też stanowisko moich kolegów-anchorów z nocy wyborczej. Bo trzeba przyznać, i to niesarkastycznie, że taki model interakcji między polityką a biznesem jest przynajmniej pozbawiony hipokryzji. I to jest wartość.

W każdym razie widzimy chyba znak nowych czasów. Znacznie bardziej dobitny niż to, że kandydat z wyrokami może zostać wybrany do wysokiego urzędu. Bo myślę, że społeczeństwa nauczyły się tego, że wymiar sprawiedliwości opiera się na konwencjonalnych domniemaniach, takich jak niezależność, niezawisłość i kierowanie się w orzekaniu wyłącznie interesem wymiaru sprawiedliwości. Ludzie czują, że te szlachetne dogmaty zapewniają spójność systemu, ale że społeczna adekwatność wyroków często okazuje się fikcją. Dlatego te kwestie nie zaważyły na niekorzyść – o ile nie jest tak, że zaważyły w sposób przychylny dla Trumpa. Na zasadzie społecznej przekory i antysystemowej kontestacji.

Z tego powodu jestem też przekonany, że następnym prezydentem Francji będzie pani Marine Le Pen. Bo właśnie usłyszałem w telewizji, że prokuratura francuska domaga się orzeczenia przeciwko niej pięcioletniego zakazu ubiegania się o funkcje publiczne.

Najpierw Donald Trump, potem Marine Le Pen. Albowiem jest zupełnie wykonalne wstąpić dwa razy do tej samej rzeki. Do dojścia do tego wniosku nie jest nawet potrzebny Daniel Kahneman.

Felietony
Powyborczy krajobraz na rynkach
Materiał Promocyjny
Pieniądze od banku za wyrobienie karty kredytowej
Felietony
W pogoni za beneficjentem rzeczywistym
Felietony
Koszty i korzyści
Felietony
Implikacje biznesowe GOZ
Felietony
Między Nowym Jorkiem a Baku
Felietony
AI zarządzi ryzykiem w banku