Środowy poranek na rynku walutowym przyniósł ochłodzenie nastrojów, przynajmniej jeśli chodzi o złotego. Przed godz. 9 nasza waluta traciła wobec dolara 0,7 proc. i był on wyceniany na 3,84 zł. Euro taniało o 0,3 proc. i było wyceniane na 4,19 zł. Frank szwajcarski drożał o 0,6 proc. do poziomu 4,38 zł. Do tego wszystkiego dochodzi jeszcze globalne umocnienie dolara, które zwyczajowo nie sprzyja złotemu. Główna para walutowa EUR/USD zjechała poniżej poziomu 1,09. - Ostatnie godziny obrotu na rynkach nie przyniosły istotniejszych zmian. Eurodolar wyznaczył pięciomiesięczne maksima po zmianie konstytucji w zakresie długu i wydatków w Niemczech. Negocjacje Trump-Putin nie przyniosły przełomowych uzgodnień, a strona ukraińska sugeruje iż naruszone zostały już warunki deklarowane przez Rosję (brak ataków na strukturę energetyczną przez 30 dni) - wskazuje Konrad Ryczko, analityk DM BOŚ.
Waluty czekają na Fed
Kluczowym wydarzeniem środy powinna być decyzja amerykańskiej Rezerwy Federalnej w sprawie stóp procentowych. - Dziś oczy całego świata zwrócone są na posiedzenie Fed. Co do jego wyniku panuje niemal pełna zgodność: stopy procentowe pozostaną na obecnym poziomie. Prezes Jerome Powell podczas konferencji po ostatnim posiedzeniu podkreślił, że do wznowienia cyklu obniżek konieczny jest istotny postęp w walce z inflacją lub wyraźne pogorszenie sytuacji na rynku pracy. Żaden z tych warunków nie został dotychczas spełniony – choć inflacja w lutym spadła, było to jedynie korekcyjne odreagowanie po styczniowym wzroście wynikającym z aktualizacji cenników. Rynek pracy nadal pozostawia przestrzeń do utrzymania obecnej polityki, a, dodatkowo, skokowy wzrost oczekiwań inflacyjnych konsumentów w marcu niemal całkowicie wyklucza możliwość szybkiego wznowienia obniżek. Wciąż utrzymuje się także niepewność co do polityki celnej nowej administracji, która może stanowić dodatkowe ryzyko inflacyjne. Jedynym argumentem przemawiającym za wznowieniem obniżek pozostaje spowolnienie aktywności gospodarczej – wskazują ekonomiści PKO BP.