12 października minęły dokładnie dwa lata od czasu ustanowienia dna ostatniej bessy przez amerykański indeks S&P 500. Indeks hucznie obchodził rocznicę, sięgając po nowe rekordy wszech czasów, a wcześniej powiększając rozmiary zwyżki od dołka z jesieni 2022 powyżej progu 60 proc.
Dwa lata hossy to z jednej strony powód do świętowania (przypomnijmy, że indeks S&P 500 stanowi jeden ze składników naszego „Portfela Edukacyjnego”, który ma za sobą osiem kwartałów nieprzerwanie na plusie i dobrze rozpoczął też IV kwartał). Z drugiej to również pretekst, by zadać sobie ważne ostrożnościowe pytanie – jak długo może jeszcze potrwać fala hossy na Wall Street do czasu większej przeceny?
Podchwytliwe statystyki
Podstawowa kwestia to oczywiście precyzyjne zdefiniowanie owej większej przeceny. Możemy ją rozumieć np. jako kolejną bessę, czyli wg tradycyjnego kryterium spadek o co najmniej 20 proc. Pesymista mógłby zwrócić uwagę, że na poprzednią bessę (z 2022) trzeba było czekać zaledwie ok. 22 miesięcy (licząc od pandemicznego krachu w 2020, który zredukował wartość indeksu o 34 proc. – bez wątpienia spełniał więc kryterium bessy).
Z kolei optymista mógłby odrzec, że jeszcze wcześniej na bessę trzeba było czekać... 11 lat (licząc od marca 2009 do lutego 2020). W tym drugim kontekście obecna hossa jest więc ciągle bardzo młoda.