– Z uwagi na specyfikę umów handlowych oraz praktykę komercyjną producenci żywności z pewnym opóźnieniem odzwierciedlają wzrost kosztów produkcji w cenach swoich produktów dla konsumentów. Dlatego ostatnie zwyżki cen surowców jeszcze nie w pełni są widoczne w cenach detalicznych, co oznacza, że możemy spodziewać się dalszych podwyżek cen żywności na świecie, które według Banku Światowego w skali roku wzrosły już o 37 proc. – mówi Paweł Wyrzykowski. – Dodatkowo, jak wskazuje Bank Światowy, nawozy i energia mają kluczowe znaczenie dla cyklu upraw, wzrost cen tych czynników nakłada się na siebie, tworząc napięcie bezpieczeństwa żywnościowego, które potrwa co najmniej kilka miesięcy, a prawdopodobnie nawet do przyszłego roku.
– Ponieważ działania wojenne cały czas się toczą i nie sposób przewidzieć, kiedy ani jakim rezultatem się zakończą, to nie można niestety zakładać, że nie grożą nam kolejne związane z nimi podwyżki – mówi z kolei Paweł Kowalski, ekspert z departamentu analiz makroekonomicznych Banku Pekao. – Wystarczy spojrzeć na notowania kontraktów terminowych na główne zboża i oleiste czy dzienne odczyty indeksów International Grain Council dla pszenicy i kukurydzy. Najsilniejsze zwyżki przypadły na dwa pierwsze tygodnie od momentu wybuchu wojny, po czym druga połowa marca przyniosła korektę. Można w związku z tym przyjąć, że wzmożona fala zakupów, która miała wówczas miejsce, w pewnym stopniu wynikała z paniki, a nie tylko realnej oceny spadku globalnej podaży. Poczynając jednak od drugiego tygodnia kwietnia – kiedy stało się jasne, że odwrót armii rosyjskiej spod Kijowa nie zapowiada końca wojny, a jedynie koncentrację działań na wschodzie Ukrainy – ceny ponownie zaczęły rosnąć, zbliżając się w połowie miesiąca w okolice poziomów z pierwszej połowy marca. Pokazuje to, że rynek pozostaje wrażliwy na wszelkie zmiany sytuacji na froncie, podobnie jak na wydarzenia na scenie geopolitycznej – tłumaczy.
Wskazuje też, że krzywe terminowe kontraktów na głównych giełdach mają cały czas kształt inwersyjny (tzn. dłuższe terminy są notowane niżej od najbliższych, co sugeruje oczekiwania na spadki cen z biegiem czasu), jednocześnie jednak wykazują tendencję do przesuwania się w górę i w dół na całej długości wraz z napływem nowych informacji wpływających na nastroje. – Obecnie rynek wycenia już dość znaczący wpływ spadku podaży z basenu Morza Czarnego na globalne bilanse – różne źródła szacują, że areał tegorocznych zasiewów w Ukrainie może być od kilkunastu do około 30 proc. niższy od ubiegłorocznego, a do tego brane są pod uwagę ograniczenia eksportu Ukrainy i Rosji wynikające z różnych utrudnień logistycznych – mówi Kowalski.
Dodaje, że trzeba też pamiętać, że choć wojna w Ukrainie była bardzo istotnym czynnikiem marcowego wzrostu globalnych cen żywności, to nie jedynym. W przypadku mięsa i produktów mlecznych duże znaczenie miały ogólne niekorzystne czynniki podażowe, m.in. spadek pogłowia trzody chlewnej i bydła w Europie, wpływ ptasiej grypy rozprzestrzeniającej się na terytorium Unii Europejskiej i w Ameryce Północnej czy niska podaż eksportowa mleka z Oceanii. Na wzrost cen oleju palmowego wpływ wywarła niska podaż ze Wschodniej Azji, a ceny soi zwyżkowały na skutek obaw o niekorzystny wpływ pogody na produkcję w Ameryce Południowej. Z kolei wzrost cen cukru wiązał się w dużym stopniu z wysokimi cenami ropy naftowej i wynikającą z nich perspektywą wzrostu zużycia trzciny cukrowej do produkcji biopaliw. – Jak zatem widać, ceny globalne pozostają pod wpływem nierozwiązanych od dwóch lat wyzwań związanych z ograniczeniami podażowymi nakładającymi się na silny popyt. Wojna w Ukrainie jest dodatkowym, bardzo istotnym czynnikiem wpływającym zarówno na oczekiwane bilanse, jak i na nastroje panujące na rynkach. Biorąc to pod uwagę, trzeba niestety przyjmować z dość dużym prawdopodobieństwem, że światowe ceny żywności nie osiągnęły jeszcze swojego maksimum, a kolejne miesiące mogą przynieść ich dalsze zwyżki – ocenia Paweł Kowalski.