Żurawski: zarządzania uczyłem się na błędach

Zamiast zostać bezrobotnym postanowił w 1992 r. założyć z kilkoma kolegami Aplisens. Z inżyniera konstruktora musiał się szybko zmienić w menedżera

Publikacja: 16.10.2010 02:05

Żurawski: zarządzania uczyłem się na błędach

Foto: GG Parkiet

Sześciu pracowników Przemysłowego Instytutu Automatyki i Pomiarów zamiast dać się zwolnić zakłada w 1992 r. Aplisens. Wśród nich jest Adam Żurawski, który staje na czele nowo powstałej firmy.

Żurawski musiał się z konstruktora przekształcić w ekspresowym tempie w menedżera. – Nie miałem odpowiedniego wykształcenia, polegałem więc w zarządzaniu na intuicji i zdrowym rozsądku; uczyłem się na błędach – na szczęście bez konsekwencji – opowiada. – Żeby budować firmę bazującą na technologii, potrzeba jednak wiedzy technicznej. Czysto finansowe patrzenie może być zgubne – dodaje.

[srodtytul]Miękki start[/srodtytul]

Na szczęście dla świeżo upieczonego prezesa Aplisens miał miękki start. Instytut w zamian za odprawy, które musiałby wypłacić niechcianym pracownikom, wynajmuje założycielom spółki pomieszczenia i pozwala płacić tylko za podzespoły zużyte do produkcji aparatury. – Nasze początki były dość łatwe również dlatego, że mieliśmy bardzo nowoczesną jak na tamte czasy technologię, którą zresztą sami opracowaliśmy jeszcze jako pracownicy PIAP – mówi Żurawski. Jej odkupienie było dużym wydatkiem raczkującej firmy.

W 1992 r. producent aparatury pomiarowej zdobywa przełomowy kontrakt, który otwiera mu drogę do wielkiego przemysłu. O mały włos jednak szczęście zamieniłoby się w katastrofę. – To była spora dostawa do jednej z dużych elektrowni.

Nie byliśmy w stanie jej zrealizować, bo brakowało nam odpowiedniego zaplecza produkcyjnego i komponentów. Musieliśmy sprowadzić je z Zachodu, a wtedy trwało to wieki. Gdyby się nie udało, z zszarganą opinią mielibyśmy duże problemy z pozyskaniem nowych kontraktów – opowiada Żurawski.

[srodtytul]Walizki pieniędzy[/srodtytul]

Pierwsze duże pieniądze nie zawróciły w głowach młodym biznesmenom. Jak wspomina dziś Żurawski, żyli skromnie, a wszystkie pieniądze inwestowali. – Dyscyplinował nas cel: chcieliśmy zbudować najlepszą w naszej branży firmę w Polsce – opowiada. Udaje się to pod koniec lat 90. Na przeszkodzie nie staje im nawet inwazja zachodnich koncernów. – Jak na ironię uratowało nas zacofanie technologiczne. Kiedy światowe firmy wchodziły do Polski, mieliśmy jeszcze urządzenia analogowe, które oni dawno porzucili. W Polsce były wciąż popularne, dlatego nie uważano nas za zagrażającą konkurencję – tłumaczy Żurawski. W tym samym czasie Żurawski postanawia ruszyć na podbój Rosji i krajów WNP.

Dziś dla Aplisensu to największy zewnętrzny rynek zbytu, ale początki nie były łatwe. – Wtedy robienie tam interesów znacznie odstawało od zachodnich standardów. Przekazywanie sobie walizek z pieniędzmi w hotelowych pokojach było na porządku dziennym, a windykacja należności nie należała do zajęć bezpiecznych – wspomina prezes.

Na giełdzie Aplisens debiutuje w 2009 r. Dużo wcześniej jednak Żurawski zaczyna się nią interesować. Pierwsze kroki na rynku kapitałowym stawia w kolejce do biura maklerskiego po akcje Banku Śląskiego.

Prywatnie prezes Aplisensu jest ojcem czteroletniej córki. Żonę poznał w firmie, w dziale sprzedaży. – W domu to ona jest prezesem – śmieje się Żurawski. Wolny czas szef Aplisensu spędza najchętniej w lesie, polując z aparatem na dziką zwierzynę, oraz dopracowując receptury na domowe nalewki.

Parkiet PLUS
Pierwsza fuzja na Catalyst nie tworzy zbyt wielu okazji
Materiał Partnera
Zasadność ekonomiczna i techniczna inwestycji samorządów w OZE
Parkiet PLUS
Wall Street – od euforii do technicznego wyprzedania
Parkiet PLUS
Polacy pozytywnie postrzegają stokenizowane płatności
Parkiet PLUS
Jan Strzelecki z PIE: Jesteśmy na początku "próby Trumpa"
Parkiet PLUS
Co z Ukrainą. Sobolewski z Pracodawcy RP: Samo zawieszenie broni nie wystarczy
Parkiet PLUS
Pokojowa bańka, czyli nadzieje i realia końca wojny o Ukrainę