Generali Investments TFI: Wciąż mamy do czynienia z missellingiem

WYWIAD | Zbigniew Jakubowski i Kazimierz Fedak z wiceprezesem oraz członkiem zarządu Generali Investments TFI rozmawia Andrzej Pałasz

Publikacja: 14.02.2020 06:02

Zbigniew Jakubowski

Zbigniew Jakubowski

Foto: materiały prasowe

Kazimierz Fedak

Kazimierz Fedak

Foto: materiały prasowe

Na tle podobnych do Generali Investments TFI podmiotów oferujących PPK wasze osiągnięcia w pierwszej turze wdrażania systemu są raczej skromne. Dlaczego?

Kazimierz Fedak (K.F.): Jeśli mierzylibyśmy liczbą zawartych umów, to się zgadza. Jednak my nie koncentrowaliśmy się na tym. Liczyły się dla nas wysoka partycypacja w PPK oraz wysokość średniej składki. To było dla nas najistotniejsze. Warto zauważyć, że oprócz PPK w ubiegłym roku udało nam się pozyskać około 70 firm do PPE, co stanowi około 10 proc. wszystkich uruchomionych PPE w 2019 r. Z kolei przed 2019 r. prowadziliśmy jedynie 18 PPE. Ustaliliśmy sobie kryteria selekcji firm, o które zabiegaliśmy w czasie akwizycji. Nie zależy nam, aby za wszelką cenę zdobywać jak najwięcej umów i uczestników, bo trudno wówczas zapewnić wsparcie na wysokim poziomie. Jeśli już się do czegoś zobowiązujemy, to chcemy być w stanie zapewnić odpowiednią jakość usługi.

Trzeba jednak zdobyć jakąś bazę, by ten produkt był rentowny.

Zbigniew Jakubowski (Z.J.): Tak, ale rentowność nie zależy od liczby zawartych umów, tylko od aktywów. Ważniejsze więc są wysokość odprowadzanych składek i liczba aktywnych uczestników.

Mniejsze firmy wciąż mogą uruchamiać PPE, by uniknąć konieczności wdrożenia PPK?

K.F. Tak, mniejsze firmy ciągle mogą wybrać PPE, a my wciąż otrzymujemy zapytania. Obecnie siedem kolejnych PPE, którymi będziemy zarządzać, czeka na akceptację KNF. Być może uda się jeszcze zdobyć w tym roku kilkudziesięciu klientów pod PPE. Wierzymy też, że rozwinie się rynek wtórny PPE. Reforma PPK wymusiła w wielu przypadkach niejako rewizję PPE ze względu na wysokość pobieranych opłat za zarządzanie.

W PPE partycypacja jest dużo wyższa?

Z.J.: Oczywiście. Przede wszystkim dlatego, że są to programy dobrowolne. Czyli pracodawca i pracownicy są zainteresowani uczestnictwem. To ogromna różnica. PPK w wielu przypadkach, pomimo wielu korzyści dla pracodawcy i pracowników, są traktowane jako formalność do wypełnienia. I stąd mamy taką partycypację, jaką mamy.

Jak wyglądają rozmowy o PPK z podmiotami, które są zobligowane do uruchomienia ich teraz?

K.F.: Nie różnią się wiele od firm z I tury. Wszystko zależy bowiem od branży, a dokładnie od zarobków. Jeśli jest to np. firma IT, gdzie średnie wynagrodzenia są relatywnie wysokie, to pracownicy chętnie przystępują do PPK. Koszt programów, jaki ponoszą w odniesieniu do ich wynagrodzenia, jest relatywnie mały. Jeśli jest to firma zatrudniająca ekspertów, to partycypacja rośnie, podobnie jak w I turze PPK.

Jakie są wasze plany co do II tury?

Z.J.: Cele co do PPK łączymy z PPE, a uwzględniając te drugie, praktycznie udało się zrealizować nasze założenia. Jak wspomnieliśmy, zdecydowaliśmy, że nie idziemy w masę i ogromne nakłady na marketing. To pozostawiliśmy naszym konkurentom. Poszliśmy swoją drogą i konsekwentnie zmierzamy do celu, czyli 40 tys. uczestników w programach emerytalnych. Sukces mierzymy kwotami pozyskiwanych aktywów. Jak wspomnieliśmy, interesuje nas poziom wynagrodzenia, partycypacja, a nie liczba umów. Niestety, w I turze były podmioty, które dla celów marketingowych skupiały się raczej na liczbie umów, a jak się okazuje, niekoniecznie przekłada się to na aktywa.

Niebawem zakończy się II tura wdrażania PPK. Czy to już czas na pojawienie się rynku wtórnego?

K.F.: Oczywiście aktywna akwizycja PPK jest zabroniona, jeśli jednak któryś z pracodawców zauważy, że nasza oferta jest korzystniejsza, że wyniki funduszy są lepsze, to jesteśmy otwarci na współpracę. A przypomnę, że nasze produkty emerytalne są wyróżniane w rankingach.

Z.J.: Dziś oczywiście jeszcze o rynku wtórnym PPK nie ma mowy, natomiast w przypadku PPE jak najbardziej. W 2019 r. przejęliśmy istniejące już PPE o aktywach rzędu kilkuset milionów złotych. W 2020 r. wchłonęliśmy już prawie 100 mln zł. Widać, że po latach decydują głównie dwa czynniki: stopy zwrotu i jakość obsługi. Prędzej czy później na rynku PPK również pojawi się rynek wtórny, na którym będziemy aktywni. Mamy wszelkie predyspozycje do tego, by wygrywać konkurencję z innymi podmiotami. W gruncie rzeczy jako TFI jesteśmy obecni właściwie u wszystkich dystrybutorów, którzy mają otwartą architekturę funduszy. Tak więc myślę, że będziemy dużym graczem w kontekście rynku wtórnego PPK.

Jak wyglądał ubiegły rok pod względem napływów?

K.F.: Zakończyliśmy 2019 r. z napływami netto do funduszy w wysokości ponad 600 mln zł. Mamy też spore osiągnięcia po stronie asset management. W ramach tej usługi działają m.in. przejęte przez nas rozwiązania emerytalne.

W grudniu i styczniu w ofercie pojawiły się nowe fundusze akcji. W co będą inwestować?

Z.J.: Rzeczywiście, wprowadziliśmy do oferty Generali Akcji Amerykańskich, Generali Akcji Europejskich, a wcześniej Generali Globalnych Akcji Wzrostu. Do tego powstał Generali Złota. Przed zmianą właścicielską, która nastąpiła w 2019 r., mieliśmy w ofercie kilka rozwiązań w formule master-feederów, których naturalnie nie mogliśmy kontynuować. Poza tym chcieliśmy uzupełnić ofertę o ekspozycję bezpośrednią na rozwinięte rynki akcji oraz na złoto. Postanowiliśmy zatem przekształcić cztery z naszych funduszy i zaproponować inwestorom nowe rozwiązania. Przy konstrukcji samych portfeli funduszy korzystamy z know-how i opracowań ekspertów z grupy Generali, która ma ponad 600 mld euro aktywów pod zarządzaniem. W grupie działają wyspecjalizowane jednostki zajmujące się danymi regionami świata, z podziałem na rynki akcji czy obligacji. Decyzje inwestycyjne podejmujemy oczywiście samodzielnie. Portfele wspomnianych funduszy będą silnie skoncentrowane i będą liczyć od 40 do 50 pozycji. Udział niektórych z tych pozycji będzie sięgać nawet 5 proc. W funduszu akcji europejskich będziemy dobierać spółki, które nie są skoncentrowane tylko na rynku europejskim. Szukamy spółek globalnych, które mogą sprzedawać swoje produkty na całym świecie, z branż nowych technologii, jak biotechnologia czy półprzewodniki. Oczywiście najwięcej takich przedsiębiorstw jest notowanych w Stanach Zjednoczonych. Chcemy inwestować w rozwiązania zmieniające społeczeństwo w trwały, znaczący sposób, oddzielając jednocześnie fundusz akcji amerykańskich od funduszu akcji spółek technologicznych.

K.F.: Uzupełnieniem oferty jest fundusz złota. Jego portfel w większości będzie miał ekspozycję na fizyczne złoto. Pojawią się tam także akcje spółek wydobywczych, jednak ich notowania zależą już od wielu zmiennych.

Z.J.: W przypadku funduszu złota zdecydowaliśmy się na rozwiązanie z niską wpłatą minimalną, by zachęcić nawet drobnych inwestorów. Uważamy, że złoto jest ciekawym komponentem, które uzupełnia portfel inwestycyjny, ale nie powinno stanowić większości portfela. Z perspektywy dywersyfikacji utrzymywanie 10 proc. oszczędności w złocie jest zasadne i logiczne. Wierzymy, że dziś jest dobry czas na inwestycję w złoto.

Czy planujecie jeszcze zmiany w ofercie funduszy?

K.F.: Analizujemy rynek. Myślimy o tym, by pójść w kierunku funduszy „zielonych". Jesteśmy jednak zadowoleni z tego, co udało się zrobić do tej pory – zmodyfikowaliśmy strategie tak, że mamy cztery nowe produkty z pełną ekspozycją na akcje rynków rozwiniętych. Tu chciałbym mocno podkreślić, że nazwy naszych produktów pokrywają się dokładnie z zawartością portfeli.

Z.J.: Poruszyliśmy ważny wątek, tj. nazw funduszy. Częściowo już odrobiliśmy w tej kwestii lekcję przy okazji funduszy absolutnej stopy zwrotu. Natomiast na rynku wciąż mamy do czynienia z pewnego typu missellingiem, gdzie np. pod szyldem akcji polskich sprzedaje się akcje globalne, z pierwiastkiem akcji amerykańskich większym niż polskich. Inną praktyką jest nazywanie funduszem absolute return funduszu opierającego się na akcjach małych i średnich spółek. Nasz fundusz akcji polskich musi mieć przynajmniej 90 proc. aktywów w akcjach polskich, a absolute returny mają politykę inwestycyjną zgodną ze swoją nazwą.

Czego pan oczekuje?

Z.J.: Jest praca do wykonania wśród firm, które dokonują klasyfikacji funduszy. Same TFI powinny się zreflektować i nie nazywać danego funduszu funduszem akcji polskich, skoro jego portfel wcale na to nie wskazuje. Ostatecznie sami dystrybutorzy mają siły i środki do tego, aby się temu zjawisku przyjrzeć i odpowiednio klasyfikować rozwiązania, które sprzedają. Mam nadzieję, że taka samoregulacja nastąpi jak najszybciej i że nie będzie do niej potrzebna jakaś sytuacja kryzysowa.

Ocenianie wyników funduszy opartych na akcjach globalnych do takich wskaźników jak WIG20 lub WIG jest błędem. To tak, jakby w tej samej kategorii stawiać piłkarza nożnego i piłkarza ręcznego. Fundusze akcji polskich i globalnych grają na różnych „boiskach". Każda z tych kategorii ma odpowiedni zestaw benchmarków. Dopiero w takim zestawieniu można oceniać efektywność zarządzania.

Liczycie jeszcze na zmiany w modelu dystrybucji, który kilka razy był przez KNF doprecyzowywany?

Z.J.: W ramach IZFiA zostało opracowane rozwiązanie, które my oczywiście popieramy. Teraz decyzja należy do nadzoru i trudno powiedzieć, czy je poprze czy nie. Albo Ministerstwo Finansów, albo KNF musi przecież zapoczątkować proces legislacyjny. Co do obecnych zasad współpracy TFI i dystrybutorów, to najprawdopodobniej pojawi się kolejne doprecyzowanie „zachęt". Ten system trzeba dotrzeć, bo w tej chwili jeszcze nie funkcjonuje dobrze. Zauważmy, że za nami naprawdę dobry rok w funduszach. Jednak Polacy wciąż wolą trzymać pieniądze na depozytach. Tymczasem rynek funduszy powinien się rozwijać przynajmniej w takim tempie, w jakim rosną oszczędności Polaków.

Niedawno KNF poinformowała o planowanej interwencji produktowej dotyczącej UFK. To koniec tego typu produktów?

K.F.: Nie wiadomo, bo ostateczne stanowisko KNF jest wciąż przygotowywane.

Z.J.: Jedno jest pewne – KNF chce wyraźnie oddzielić aspekt inwestycyjny od aspektu ubezpieczeniowego, więc siłą rzeczy te stare produkty w jakiś sposób trzeba będzie rozwiązać, zmienić czy zmodyfikować. Na razie niewiele wiadomo. Opłaty w UFK były za wysokie – to jasne. Warto jednak, by takie produkty po modyfikacjach wciąż mogły działać. W Europie takie rozwiązania funkcjonują. Być może potrzeba nam podobnych zasad jak w funduszach inwestycyjnych, gdzie klient otrzymuje jasną informację o tym, za co i ile płaci.

Jaką część aktywów Generali Investments TFI stanowią UFK?

K.F.: To 11–12 proc. aktywów. Większość aktywów pozyskujemy za pośrednictwem banków, bezpośrednich inwestycji firm oraz dzięki sprzedaży bezpośredniej.

CV

Zbigniew Jakubowski jest wiceprezesem Generali Investments TFI od 2001 r. odpowiedzialnym za pion inwestycyjny. Wcześniej, w latach 2000–2001, był prezesem i dyrektorem inwestycyjnym Korony TFI (obecnie Generali Investments TFI).

Kazimierz Fedak został członkiem zarządu Generali Investments TFI w ubiegłym roku. Wcześniej pracował jako dyrektor rozwoju biznesu asset management w regionie CEE w Generali CEE Holding, a w latach 2013–2018 był członkiem zarządu Amundi Polska TFI. paan

Parkiet PLUS
Pierwsza fuzja na Catalyst nie tworzy zbyt wielu okazji
Parkiet PLUS
Wall Street – od euforii do technicznego wyprzedania
Parkiet PLUS
Polacy pozytywnie postrzegają stokenizowane płatności
Parkiet PLUS
Jan Strzelecki z PIE: Jesteśmy na początku "próby Trumpa"
Parkiet PLUS
Co z Ukrainą. Sobolewski z Pracodawcy RP: Samo zawieszenie broni nie wystarczy
Parkiet PLUS
Pokojowa bańka, czyli nadzieje i realia końca wojny o Ukrainę
Parkiet PLUS
Przymusowy wykup akcji nie jest możliwy