Ujemne realne stopy procentowe: jakie aktywa skuszą inwestorów?

Zalew pieniędzy zwiększy płynność banków. Gotówka może zacząć płynąć więc na zakupy akcji, obligacji oraz na ulubiony przez Polaków rynek mieszkań. Czy ceny tych aktywów wzrosną?

Publikacja: 03.05.2020 08:45

 

Cięcie i tak niskich już wcześniej stóp procentowych przez banki centralne na świecie oraz luzowanie ilościowe polityki pieniężnej oznaczają, że realne stopy procentowe stają się jeszcze bardziej ujemne. Duża płynność banków komercyjnych oznacza słabość lokat. Czy pieniądze trafią w większym stopniu na inne rynki, podnosząc ceny m.in. akcji, obligacji i mieszkań?

Akcje, obligacje, surowce?

– Już od jakiegoś czasu świat żyje w warunkach ujemnych stóp procentowych i skutki tego są takie, że mamy hossę na aktywach finansowych oraz na rynku mieszkań. Nie sądzę, aby to się zmieniło, może tylko z powodu pandemii dynamika spowolni. Obawiałbym się pogłębienia się ujemnych stóp procentowych, gdyby pojawiała się inflacja. Podwyżka stóp w obecnych warunkach nie wchodzi w grę, tylko pogłębiłaby kryzys, więc możemy mieć do czynienia z jeszcze większym poszukiwaniem zabezpieczenia przed wzrostem cen. Złoto, surowce to tylko jeden z pomysłów – mówi Marcin Materna, dyrektor działu analiz w Millennium DM. Dodaje, że w przypadku akcji preferuje rynki zagraniczne, a gdyby w Polsce inflacja przyśpieszyła, czego na razie raczej nie należy się spodziewać, można pomyśleć o walucie (euro, dolar czy waluty krajów surowcowych, gdyby ceny surowców wróciły do przedkryzysowych poziomów).

– Ujemne realne stopy procentowe mamy już od dłuższego czasu. Na inwestorach nie robi to wrażenia i dalej znaczną część aktywów trzymają na lokatach. W dłuższej perspektywie ze względu na ekspansywną politykę fiskalną i pieniężną możliwy jest wzrost inflacji. W związku z pogorszeniem sytuacji gospodarczej nie spodziewam się, by popyt na nieruchomości wzrósł, może nawet spadnie. Część inwestorów może być zainteresowana inwestycjami w obligacje indeksowane inflacją lub akcje – mówi Tomasz Wyłuda, dyrektor biura doradztwa inwestycyjnego Credit Agricole.

Teraz jednak banki zostaną zalane nową falą pieniądza i ich płynność jeszcze się poprawi, może sięgnąć rekordowych poziomów. Nawet te polskie już ścinają do zera stawki lokat, a być może nawet zaczną wprowadzać za jakiś czas opłaty od dużych depozytów, więc cierpliwość klientów szukających zysku może się skończyć i przepływ pieniędzy z rachunków bankowych na rynki akcji czy mieszkań może przybrać na sile. Na co mogą zdecydować się klienci szukający umiarkowanego zysku przy niewielkim ryzyku? – Jest wiele rozwiązań, które mogą pomóc zabezpieczyć inwestorów przed inflacją, np. metale szlachetne – szczególnie złoto. Złoto osiąga nowe rekordy w polskiej walucie, natomiast w dolarze amerykańskim jest jeszcze poniżej szczytów. Popularność złota jest tak duża, że brakuje go w mennicach, a marże na fizycznym złocie są dwucyfrowe. Z tego powodu można pomyśleć o funduszach inwestujących na rynku złota (np. ETF) – mówi Wyłuda. Dodaje, że dobrym rozwiązaniem mogą być też produkty strukturyzowane. Część z nich daje gwarancję, że nie stracimy zainwestowanych środków. Z drugiej strony mamy możliwość udziału w zysku wybranych indeksów giełdowych, a więc ochronę przed inflacją.

Rozwiązaniem są obligacje skarbowe indeksowane inflacją, które w kwietniu prawdopodobnie biły rekordy popularności, ale od maja ich stawki będą już mniej atrakcyjne. – Po chwilowym zatrzymaniu możemy mieć do czynienia z dalszym wzrostem cen nieruchomości. Przed inflacją generalnie trudno się bronić bez ryzyka – zakup akcji to jakiś pomysł, ale w obecnych warunkach – bardzo ryzykowny – dodaje Materna.

Pieniądze popłyną na zakupy mieszkań?

Dużym rynkiem, który Polacy upodobali sobie jeszcze przed pandemią, jest mieszkaniowy. – Scenariusz wzrostu popytu inwestycyjnego na tym rynku jest jednym, który najpoważniej rozważam. Jest on w mojej ocenie najbardziej prawdopodobny. Powód jest prosty: gdy przeciętna lokata będzie dawała około 0,5 proc., a obligacja skarbowa będzie oprocentowana na około 1 proc., jest niemal pewne, że zakładanie lokaty lub zakup obligacji będzie oznaczał, że powierzone pieniądze będą traciły na wartości. Wciąż mamy do czynienia z 4-proc. inflacją. Jeśli nawet wzrost cen trochę w kolejnych miesiącach spowolni, to przecież ryzyko deflacji nie jest nadmiernie wysokie. Wiele mówi się też o ryzyku poważnego przyspieszenia inflacji, gdy uporamy się już z koronawirusem, a przecież pieniądze pochodzące z potężnej stymulacji fiskalnej i monetarnej nie znikną – mówi Bartosz Turek, główny analityk HRE Investments.

Inflacja może być nadal wysoka, więc pieniądze trzymane w bankach czy w obligacjach mogą tracić na wartości znacznie szybciej niż banki czy państwo będzie do nich doliczać odsetki. – Polacy szukać więc będą alternatywy. W gronie inwestycji uznawanych za bezpieczne zostają im już tylko nieruchomości i złoto. Obie mają też udowodnioną historycznie zdolność do pokonywania inflacji: w długim terminie zarówno nieruchomości, jak i złoto drożało szybciej, niż wynosiła inflacja. Nieruchomości dają ponadto szanse na czerpanie zysków z wynajmu. To wszystko może przełożyć się na wzrost popytu inwestorów na mieszkania – mówi Turek. Pytanie jednak, o ile spadnie popyt ze strony osób kupujących mieszkania na kredyt (banki zacieśniają politykę kredytową, klienci stają się też ostrożniejsi). W pierwszej fazie epidemii spadł o 10–30 proc. – To zaskakująco niewiele. Teraz banki utrudniają dostęp do kredytów – podnoszą wymagania wkładu własnego i marże – ale przecież utrzymują oferty hipoteczne w mocy. Bankom będzie zależeć na dalszym racjonalnym kredytowaniu w segmencie mieszkaniowym – zaznacza ekspert.

W przypadku rynku mieszkaniowego nie można zapominać też o podaży. Być może niewielka część osób będzie musiała sprzedać mieszkania, co przy większej ostrożności i gorszym dostępie do finansowania przyniosłoby presję na spadek cen na rynku wtórnym. Co z deweloperami? Według HRE sytuacja nie zmusza ich do przecen. – Deweloperzy przed epidemią mieli relatywnie mało mieszkań w ofertach, większość budowanych lokali już sprzedali, a do tego mają za sobą siedem tłustych lat. To nie są warunki, w których spadek sprzedaży w perspektywie kilku miesięcy mógłby zachwiać pierwotnym rynkiem mieszkaniowym. Dlatego spodziewam się w najbliższym czasie stabilizacji cen z potencjałem odchyleń o 5 proc. zarówno w górę, jak i w dół. Nie zdziwiłoby mnie więc wcale, gdybyśmy za 12 miesięcy mieli mieszkania zarówno 5 proc. tańsze, jak i 5 proc. droższe niż dziś – dodaje Turek.

Parkiet PLUS
Obligacje w 2025 r. Plusy i minusy możliwych obniżek stóp procentowych
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Parkiet PLUS
Zyski zamienione w straty. Co poszło nie tak
Parkiet PLUS
Powyborcze roszady na giełdach
Parkiet PLUS
Prezes Ireneusz Fąfara: To nie koniec radykalnych ruchów w Orlenie
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Parkiet PLUS
Unijne regulacje wymuszą istotne zmiany na rynku biopaliw
Parkiet PLUS
Prezes Tauronu: Los starszych elektrowni nieznany. W Tauronie zwolnień nie będzie