Po 2024 r., który był dla inwestorów na świecie drugi raz z rzędu wyjątkowo dobry, nie brakuje opinii, że w I półroczu na Wall Street nadal będą się utrzymywać dobre nastroje. W ostatnich dwóch dekadach indeks S&P 500 zyskiwał w skali roku średnio około 12 proc. Tymczasem w dwóch poprzednich latach stopa zwrotu solidnie przekroczyła 20 proc. Oczywiście w historii amerykańskiego rynku akcji zdarzały się okresy trzech lat z rzędu ponadnormatywnych wzrostów, jednak prosta statystyka sugeruje, że szanse na to są dość ograniczone.

Drogę do dalszych zwyżek na amerykańskim rynku akcji mogłyby otworzyć pozytywne rewizje wynikowe spółek na br., choć taki scenariusz wydaje się mało prawdopodobny. Należy pamiętać, że rynek już teraz uwzględnia w wycenach zagregowaną dwucyfrową poprawę wyników, co oznacza, że poprzeczka została zawieszona dość wysoko. Można nawet pokusić się o stwierdzenie, że bilans ryzyk jest obecnie bardziej przesunięty w kierunku negatywnej rewizji wyników, czemu może towarzyszyć pogarszające się w drugiej połowie 2025 roku otoczenie gospodarcze USA.

Wymagające wyceny na Wall Street nie zniechęcają jednak banków inwestycyjnych do rewizji w górę swoich prognoz dla S&P 500 na 2025 rok. Jest to o tyle ciekawe, że w poprzednich latach te same banki inwestycyjne dały się poznać w tym zakresie raczej jako bardzo konserwatywne. W ostatnim kwartale analitycy Goldman Sachs oraz JPMorgan ogłosili, że docelowy poziom S&P 500 w horyzoncie kolejnych 12 miesięcy znajduje się w okolicach 6500 pkt. Uczyniono to pomimo faktu, że wskaźnik ceny do prognozowanego zysku w przypadku tego indeksu wynosi nieco poniżej 22 i jest około 20 proc. wyższy od średniej z ostatniej dekady.

Grudniowa konferencja szefa Rezerwy Federalnej Jerome’a Powella dostarczyła jastrzębich akcentów. Rynek jednak w typowy dla siebie sposób postanowił pójść w skrajność, skutkiem czego rentowność amerykańskich obligacji dziesięcioletnich przekroczyła 4,6 proc., a rynek terminowy stopy procentowej zaczął wyceniać niepełne dwie obniżki w całym 2025 roku, co wydaje się scenariuszem bardzo konserwatywnym. W praktyce może się okazać, że proinflacyjne działania nowej administracji będą rozłożone w czasie i w środowisku spadającej inflacji, a także spowalniającego tempa wzrostu gospodarczego, Fed zdecyduje się na nieco bardziej odważne decyzje, niż wycenia to rynek. Biorąc zatem pod uwagę relację oczekiwanej stopy zwrotu do ryzyka, w tym roku poważnym konkurentem dla rynku akcji może się okazać rynek długu.