Istnieją ku temu poważne bariery. Pierwszą z nich jest konsumpcja energii. Jak twierdzą naukowcy z University of Cambridge, bitcoin zużywa więcej prądu niż Argentyna i nieznacznie mniej niż Polska – czyli konsumuje ok. 0,55 proc. światowej produkcji prądu. Wartość ta jest jeszcze wyższa, gdy doliczy się zużycie energii przez pozostałe kryptowaluty. Aczkolwiek krytycy na łamach „Harvard Business Review" podkreślają, że ważne jest źródło zużywanej energii. Kontrują temu eksperci z Cambridge – tylko 39 proc. energii zużywanej przez bitcoina pochodzi z OZE. Problematyczny jest również fakt, że znaczna część „kopalni" kryptowalut znajduje się w państwach z niskim poziomem regulacji środowiskowych oraz wykorzystania OZE.
Góra elektronicznych śmieci
Poza wykorzystaniem prądu wytwarzanie kryptowalut generuje kolejne wyzwanie, czyli produkcję śmieci elektronicznych. Jak donosi BBC, sami „górnicy" kryptowalut generują ok. 30 700 ton tego rodzaju śmieci rocznie. Wynika to m.in z faktu, że średnia długość życia sprzętu wykorzystywanego do kopania kryptowalut wynosi zaledwie 1,29 roku. Podobnie jak w przypadku zużycia energii, produkcja elektrośmieci przez kryptowaluty dorównuje tej z największych gospodarek świata: w tym przypadku Holandii. Śmieci te mogą być oczywiście poddane recyklingowi – jednakże w przypadku elektrośmieci szacuje się, że globalna średnia recyklingu wynosi zaledwie 17 proc.
Jak więc zmienić ekologiczną wydajność kryptowalut? Zwolennicy wskazują na innowacje technologiczne. Po pierwsze, jak twierdzi Ethereum Foundation, możliwe jest zastąpienie obecnego algorytmu „proof of work" na „proof of stake". Znacząco obniżyłoby to wymagania mocy obliczeniowej co do wytwarzania kolejnych bloków, a więc i poprawiłoby wydajność energetyczną. Wydajność mogłaby zostać również zwiększona przez technologię „immersive cooling", która lepiej schładza komponenty elektroniczne wykorzystywane przy wytwarzaniu kryptowalut. Istnieją również zielone kryptowaluty, jak chociażby BitGreen czy Cardano. Obie wykorzystują algorytm proof of stake, by zwiększyć wydajność – w przypadku Cardano jest ona 100-krotnie większa od bitcoina. BitGreen natomiast nagradza finansowo użytkowników prowadzących zielony tryb życia. Jednakże rozwiązania te generują nowe wyzwania, jak chociażby większą podatność na oszustwa. Co więcej, waluty te nie są popularne, przez co ich wpływ na ekologiczność rynku krypto może nie być wystarczający.
Co robią największe banki? Pieniądz nie kłamie
Instytucje finansowe reagują na wzrost zainteresowania kryptowalutami: coraz częściej widzimy kryptoaktywa w rekomendacjach inwestycyjnych dla klientów, a także w portfolio największych banków. W 2021 r. Bank of America i Morgan Stanley ogłosiły otwarcie działów badawczych zajmujących się kryptowalutami, a Goldman Sachs zintegrował kryptowaluty w oddział aktywów cyfrowych. Co więcej, Goldman rozpoczął handel kryptowalutami w maju 2021 r. Podobne zmiany zachodzą w instytucjach finansowych innych krajów zachodnich, jak chociażby w Australii, Niemczech i Szwajcarii. Oznacza to, że inwestorzy zainteresowani kryptowalutami w coraz mniejszym stopniu będą musieli polegać na aplikacjach z sektora fintech, jak np. Coinbase czy Robinhood.
Nie brakuje jednak sceptyków: dyrektor generalny JP Morgan Jamie Dimon stwierdził w październiku, że bitcoin jest „bezużyteczny" oraz „nie posiada żadnej faktycznej wartości". Przestrzegł również, że „(organy ustawodawcze) bezwzględnie uregulują ten rynek". Pomimo ostrych słów JP Morgan nie odrzuca jednak kryptowalut. Bank prowadzi doradztwo dotyczące kryptowalut oraz rozpoczął w sierpniu inwestycje w fundusze kryptowalutowe. Zdaje się więc, że pieniądz nie kłamie.
Więcej regulacji państwowych?
„Zakaz nie wchodzi jednak w grę" – Jerome Powell, przewodniczący amerykańskiego Fedu, położył kres spekulacjom, jakoby Stany Zjednoczone miały zakazać kryptowalut.
Nie oznacza to jednak braku regulacji. Administracja prezydenta Bidena oświadczyła na początku października, że rozważa wprowadzenie regulacji sektora kryptowalut. Drogę tę przeszło już wiele rozwiniętych gospodarek, jak chociażby Australia, Japonia i Wielka Brytania. Wiele wskazuje więc, że powinno to nastąpić w pozostałych państwach zachodnich. Należy podkreślić, że o ile widoczny jest trend mający na celu zwiększenie kontroli nad kryptowalutami, o tyle nie widać znaków wskazujących na wprowadzenie zakazu kryptowalut w państwach tzw. Globalnej Północy. Co więcej, globalny trend wskazuje na rozwój cyfrowych walut: JP Morgan szacuje, że ok. 80 proc. banków centralnych na świecie zajmuje się badaniami lub już wprowadza waluty cyfrowe.
Są jednak i wyjątki. Sytuacja różni się diametralnie w autokracjach, jak Chiny, Egipt czy Maroko, gdzie kryptowaluty są nielegalne. Warto przypomnieć, jak wielkie poruszenie wywołała decyzja Chin z września br. o delegalizacji wszystkich transakcji kryptowalutowych. Istnieje również znaczący blok zazwyczaj autorytarnych państw, składający się chociażby z Arabii Saudyjskiej czy Iranu, który silnie ograniczył dostęp obywateli do rynku kryptowalut. Trend ten przejawia się również w niektórych krajach demokratycznych, jak chociażby Kanadzie. Pomimo to globalny trend wskazuje na akceptację i regulację kryptowalut.