Z czego tak naprawdę wynika wzrost rentowności obligacji w USA, który obserwujemy w ostatnim czasie? Dziesięcioletnie papiery przebiły na moment przecież psychologiczny poziom 5 proc.
Mikołaj Raczyński, dyrektor zarządzający i inwestycyjny w firmie Portu
Mikołaj Raczyński (M.R.): Chyba najmniej wynika to z polityki Fedu, który jest zdeterminowany do tego, by obniżyć inflację, a my mówimy tutaj jednak o obligacjach długoterminowych. Tę determinację rynek oczywiście widzi. Moim zdaniem znaczenie mają jednak inne czynniki. Na pewno można do nich zaliczyć sprawę deficytu budżetowego, który już teraz jest wysoki i podaż papierów na rynku jest duża. A przecież mówimy o sytuacji, w której Stany Zjednoczone wcale nie są w recesji. Drugi aspekt to pytanie o strukturalne zmiany w gospodarce, które mogą powodować, że stopy procentowe mogą być wyższe. Ostatni element to zmienność obligacji, która jest nawet wyższa niż na rynku akcji. Pojawia się więc kwestia tego, czy w wycenie tych instrumentów nie powinno być dodatkowej premii.
Grzegorz Zatryb, główny strateg w Skarbiec TFI
Grzegorz Zatryb (G.Z.): Zwróciłbym jednak uwagę na inflację, bo to ona determinuje działania Fedu. Inflacja jest natomiast mocno nieprzewidywalna, to samo zresztą można powiedzieć o recesji. Inwestorzy, stojąc przed tyloma znakami zapytania, oczekują wyższej premii za tę niepewność. Ta zmienność i niepewność pewnie zostanie jeszcze z nami na długo.