Ile kosztuje handel kontraktami?

Prowizje, opłaty i podatki - przed przystąpieniem do handlu kontraktami terminowymi warto dowiedzieć się, ile pieniędzy będzie odpływać z naszego rachunku

Publikacja: 14.12.2006 07:37

Kalkulując zyski z operacji giełdowych inwestor musi uwzględniać nie tylko kursy otwarcia i zamknięcia pozycji, ale także prowizje i opłaty na rzecz domu maklerskiego oraz podatki. Właśnie tą najmniej przyjemną, ale jak najbardziej ważną sprawą związaną z inwestowaniem zajmiemy się w dzisiejszym odcinku.

Zawarcie każdej transakcji kontraktami terminowymi wiąże się z koniecznością zapłacenia prowizji maklerskiej. Można powiedzieć w pewnym uproszczeniu, że dom maklerski - czyli pośrednik umożliwiający nam handel na giełdzie - jest zawsze na wygranej pozycji, w przeciwieństwie do inwestora. Niezależnie od tego, czy zarabiamy, czy tracimy, zawsze musimy zapłacić prowizję. Oczywiście, im lepiej wiedzie się klientom, tym większe dochody ma też na dłuższą metę dom maklerski.

[srodtytul]Stała kwota, a nie procent[/srodtytul]

W przypadku akcji regułą jest, że prowizje maklerskie naliczane są jako procent wartości transakcji. Im większą kwotą obracamy, tym większą kwotę prowizji musimy zapłacić. W przypadku kontraktów terminowych obowiązują zupełnie odmienne reguły - prowizja wyrażana jest jako stała kwota przypadająca na każdy kontrakt, a nie jako procent wartości. Poza tym, mimo że domy maklerskie konkurują ze sobą wysokością prowizji, to regułą jest, że w każdym z nich prowizja wynosi tyle samo bez względu na to, jakim rodzajem (klasą) kontraktów obracamy. Przykładowo. Jeśli nasz dom maklerski pobiera 10 zł od transakcji, to zapłacimy tyle bez względu na to, czy handlujemy kontraktem na indeks WIG20, czy np. na akcje KGHM. Nie jest to bez znaczenia, gdyż poszczególne kontrakty różnią się pod względem wartości. W pewnym sensie taki system sprawia, że bardziej opłaca się handlować kontraktami o największej wartości lub najwyższym depozycie zabezpieczającym (patrz wykres).

Ile zazwyczaj wynoszą prowizje maklerskie? Regułą jest, że najniższe prowizje płacimy, składając zlecenia przez internet (za pomocą platform transakcyjnych oferowanych przez większość domów maklerskich). Obecnie wielu czołowych pośredników pobiera w tym przypadku prowizję 9 zł. Zlecenia składane osobiście, telefonicznie lub faksem kosztują znacznie więcej - przynajmniej kilkanaście zł. Niektóre domy maklerskie zachęcają do aktywnego handlu, pobierając niższe prowizje, jeśli pozycja na kontraktach zostanie zamknięta jeszcze tego samego dnia (wówczas koszt wynosi często 7-8 zł). Dla porównania, normą jest, że w przypadku akcji prowizja od transakcji zawieranej przez internet wynosi 0,39 proc.

Na pierwszy rzut oka wysokość prowizji pobieranych od kontraktów wydaje się porównywalna z kosztami transakcji na rynku akcji, jeśli prowizje te odniesiemy do wysokości depozytu zabezpieczającego. Przykładowo, na początku grudnia wstępny depozyt zabezpieczający od popularnych kontraktów na indeks WIG20 wynosił 2700 zł. Przy prowizji na poziomie 9 zł, oznacza to, że koszt przypadający na każdy kontrakt wynosi 0,33 proc. depozytu zabezpieczającego, czyli nieznacznie mniej niż w przypadku akcji.

[srodtytul]Najtańsza forma spekulacji[/srodtytul]

Kluczowe znaczenie ma jednak fakt, że - jak już pisaliśmy w poprzednich odcinkach - kontrakty terminowe w przeciwieństwie do akcji zawierają w sobie dźwignię finansową. Oznacza to, że depozyt zabezpieczający stanowi jedynie ułamek wartości kontraktu. Właściwsze jest zatem odnoszenie kwoty prowizji nie tyle do depozytu zabezpieczającego, ile do wielokrotnie wyższej wartości kontraktu.

Powróćmy do przykładu z futures na WIG20. Ich wartość na początku grudnia wynosiła 33 400 zł. Innymi słowy, kupno jednego kontraktu byłoby w przybliżeniu równoznaczne z kupnem akcji w odpowiednich proporcjach (zgodnie z ich udziałem w indeksie WIG20) za 33 400 zł. Tyle tylko, że w przypadku futures nie musimy wykładać całej tej gotówki, a jedynie depozyt zabezpieczający.Jeżeli odniesiemy wysokość prowizji (9 zł) do wartości kontraktu (w naszym przykładzie 33,4 tys. zł), to okazuje się, że koszt transakcji wynosi zaledwie 0,03 proc. Z tego punktu widzenia nie ma tańszego sposobu inwestowania na giełdzie.

Zobrazujmy to na przykładzie. Załóżmy, że inwestor A kupuje akcje za 33,4 tys. zł. Płaci prowizję na poziomie 130,26 zł. Z kolei inwestor B kupuje kontrakt na te akcje, wnosząc depozyt zabezpieczający w wysokości 2700 zł i płacąc prowizję równą 9 zł. Załóżmy, że zarówno kurs akcji, jak i kontraktu wzrosły o 5 proc., pozwalając zarobić obu inwestorom. Obaj oni sprzedają posiadane instrumenty. Przed odliczeniem prowizji zysk obu inwestorów wyniósł 1670 zł. Ogółem prowizje od kupna i sprzedaży wyniosły w przypadku inwestora A 260,52 zł, a w przypadku inwestora B - 18 zł. To oznacza, że ostatecznie inwestor B zarobił o 242,52 zł więcej niż inwestor A.

Oczywiście, nawet tak minimalne koszty transakcji na rynku futures nie zmieniają faktu, że jeżeli będziemy handlowali ze zbyt dużą częstotliwością, to prowizje i tak pochłoną nasze zyski. Ogólnie, im rzadziej dokonujemy transakcji i im dłużej trzymamy otwarte pozycje, tym mniejszy jest wpływ prowizji na ostateczny wynik. Jeżeli często dokonujemy transakcji - nawet kilka razy dziennie - wówczas warto przemyśleć, czy będziemy w stanie zrekompensować z nawiązką koszt prowizji.

[srodtytul]Opłaty i podatki[/srodtytul]

Do kosztów prowizji dochodzą jeszcze pobierane regularnie różnorodne opłaty - najczęściej jest to opłata za prowadzenie rachunku oraz koszty "podglądu" określonej liczby kolejnych najlepszych ofert kupna/ sprzedaży. Początkującym inwestorom w zupełności powinna wystarczyć najprostsza wersja usług maklerskich, a to oznacza, że miesięczne koszty prowadzenia rachunku można na ogół zamknąć nawet w kilku- lub kilkunastu złotych.

Niestety, na tym katalog wypływu pieniędzy z rachunku inwestora się nie kończy. Co roku każdego gracza czeka obowiązek rozliczenia się z fiskusem (do 30 kwietnia) i zapłacenia odpowiedniego podatku dochodowego. Stawka tej daniny, zwanej podatkiem od dochodów kapitałowych, jest jednolita i wynosi obecnie 19 proc. Podatek płacimy od zysków pomniejszonych o prowizje maklerskie (informację zawierającą te dane ma obowiązek przesłać nam dom maklerski). Od dochodu możemy też odjąć inne opłaty i koszty związane z prowadzeniem rachunku. Jeżeli inwestujemy nie tylko w kontrakty terminowe, ale także w akcje lub obligacje, podatek nalicza się od sumy zysków z wszystkich tych instrumentów. W przeciwieństwie do zwykłego podatku dochodowego, nie odprowadza się comiesięcznych zaliczek na podatek. Jeżeli w poprzednich latach zanotowaliśmy straty, to możemy je uwzględnić w bieżącym rozliczeniu po to, by zmniejszyć płacony podatek. Obowiązuje przy tym reguła, zgodnie z którą stratę z danego roku można rozliczać przez kolejne 5 lat, jednak nie można jednorazowo odliczyć więcej niż 50 proc. straty. Deklarację do urzędu skarbowego składa się co roku na oddzielnym formularzu PIT. Pocieszeniem dla inwestorów jest fakt, że podatek dochodowy - w przeciwieństwie do prowizji maklerskich - płaci się wyłącznie wówczas, gdy możemy cieszyć się z zarobku na giełdzie.

[b]Im większy kontrakt, tym taniej[/b]

Obecnie wartość poszczególnych kontraktów waha się

od ok. 7 tys. zł (futures na akcje Agory) do ponad 50 tys. zł

(futures na akcje KGHM). Przy obliczeniach

przedstawionych na wykresach założyliśmy, że prowizja

maklerska wynosi 9 zł.

Materiał Partnera
Zasadność ekonomiczna i techniczna inwestycji samorządów w OZE
Inwestycje
ESRS G1 Postępowanie w biznesie
Inwestycje
Złoto już powyżej 3300 dolarów za uncję
Inwestycje
Złoto może być nawet dwa razy droższe
Inwestycje
Krajowy popyt na obligacje nie odpuszcza
Inwestycje
Trump przegrywa we własną grę. Na rynkach ogromny chaos