Krajowy rynek żyje sensacyjną sprzedażą portretu Karola Gilewskiego namalowanego przez Jana Matejkę. Obraz Matejki na aukcji Polswiss Artu osiągnął cenę 5,9 mln zł, co wraz z opłatą aukcyjną (18 proc.) daje kwotę 6,9 mln zł. Estymacja wynosiła 3–5 mln zł.
Portret córki
W tej sytuacji ja się pytam, jaką cenę osiągnąć powinien przepyszny „Portret córki Heleny z krogulcem" sprzedany ok. 20 lat temu. Obraz jako depozyt wisiał na galerii Muzeum Narodowego w Warszawie, ale parę lat temu oddany został właścicielowi.
Wrzućcie do wyszukiwarki „Portret córki Heleny z krogulcem". To rozkosz patrzeć na taki obraz. Tu Matejko wykorzystał cały swój geniusz portrecisty. Nie malował na zamówienie, córkę portretował z miłością!
Nie ujmuję nic „Portretowi Gilewskiego", ale ma on charakter oficjalny i przedstawia poważnego pana. Natomiast na „Portrecie córki Heleny" budzi zachwyt apetyczna młoda kobieta, która stoi w zawadiackiej pozie. Ten krogulec też daje do myślenia. To jest kawał obrazu! Ile powinien dziś kosztować – 12 mln zł? A może 15 milionów?
Kogo w sensie mentalnym stać na to, żeby u nas na sztukę wydawać takie pieniądze? Policzcie sobie, czy nabywca „Portretu córki" zrobił dobry interes? Kupił obraz za 1,2 mln zł. Oczywiście cały czas nie wiemy, za ile dziś kupiono by to arcydzieło.