Obraz na wagę złota

Czy obraz kupiony na lokatę odkupią od nas za 30 lat.

Publikacja: 27.03.2021 10:20

Obrazy Bronisławy Rychter-Janowskiej kultywują polskie mity narodowe.

Obrazy Bronisławy Rychter-Janowskiej kultywują polskie mity narodowe.

Foto: Sopocki Dom Aukcyjny

Polacy wszystko kupią na rynku sztuki. Tylko po co?! Obraz na lokatę powinien być jak sztabka złota. Niestety, domy aukcyjne i antykwariaty coraz częściej wystawiają przypadkowe obiekty o wątpliwej jakości estetycznej lub lokacyjnej. Czyszczą strychy i piwnice z przedmiotów, których przez lata nikt nie chciał. Jak trafnie wybierać? Z bieżącej oferty wybrałem dwa obrazy we względnie niskich cenach. To obrazy Bronisławy Rychter-Janowskiej oraz Jana Szancenbacha. Uważam, że mogą być dobrą lokatą. Dlaczego?

Duch polskiej tradycji

Sopocki Dom Aukcyjny 10 kwietnia wystawi na aukcji m.in. obraz Bronisławy Rychter-Janowskiej (1868–1953). Malarka sławiła czar polskiego dworu. Przedstawiała dwór w swojskim pejzażu lub rozświetlone słońcem stylowe, zaciszne wnętrza.

Malarstwo Jana Szancenbacha jest powszechnie dostępne na rynku i chętnie kupowane.

Malarstwo Jana Szancenbacha jest powszechnie dostępne na rynku i chętnie kupowane.

Foto: Galeria Vratislavia

Artystka malowała w duchu polskiej tradycji. Czy za 20–30 lat przestaniemy cenić te wartości? Takie pytanie powinniśmy sobie zadawać przy każdym zakupie traktowanym jako lokata. Ktoś musi od nas odkupić obraz. Są różne mody na rynku, ale nasza tradycja wydaje się nieprzemijająca. Refleksja ta dotyczy malarstwa nie tylko Rychter-Janowskiej.

Artystka uwieczniała polskie tęsknoty. Dziś taki obraz w prywatnym wnętrzu to delikatna aluzja do szlacheckiego rodowodu właściciela. Pewnie długo jeszcze będziemy żyli narodowymi mitami. Następne pokolenia Polaków cenić będą miniaturowe obrazy malarki, więc łatwo je odsprzedamy.

Nie wiemy, jaką cenę osiągnie oferowany obraz. W sytuacji gdy wiele osób w panice chce się pozbyć nadwyżek finansowych, licytacje na aukcjach stają się coraz częściej nieracjonalne. Obraz ma wyjątkową urodę. Jest po prostu przyjemny dla oka. Codzienne oglądanie w domu malarstwa, które jest źródłem radosnych uczuć, to największy zysk. Obraz wystartuje z ceną 4,8 tys. zł. Względnie wysoka estymacja (15–18 tys. zł) sugeruje ile ma kosztować.

Generalna uwaga. Obrazów malarki nie kupujemy w przypadkowych miejscach. Rychter-Janowska jest bardzo często fałszowana. Fakt ten potwierdza ogromne powodzenie tego malarstwa.

Z kolei obraz Jana Szancenbacha 30 marca wystawi na aukcji Galeria Vratislavia we Wrocławiu (www.galeria-vratislavia.pl). Malarz pozostawił mnóstwo obrazów. Najczęściej są to martwe natury lub odrealnione pejzaże. Te obrazy są powszechnie znane i lubiane. Uroda, stała dostępność na całym rynku, zwiększają prawdopodobieństwo odsprzedaży. Obraz ma cenę 17 tys. zł.

Uwaga na marginesie. Dlaczego Wrocław nie jest dziś centrum handlu sztuką? Przed drugą wojną były tu wysokiej klasy prywatne kolekcje. Były w mieszkaniach dzieła np. van Gogha, Maneta, Toulouse-Lautreca, Picassa... Był słynny obraz Renoira „Dziewczyna z obręczą", który dziś zdobi National Gallery of Art w Waszyngtonie. Mieszczańskie rodziny od pokoleń żyły na co dzień pośród sztuki. Taka była kiedyś mieszczańska tradycja.

Nieważna cena kruszcu

Rynek numizmatów daje nieograniczone możliwości ulokowania nadmiaru gotówki. Mam na myśli rynek, gdzie cena nie zależy od bieżących notowań kruszcu. Zależy jedynie od symbolicznej wartości obiektu, jego urody, rzadkości i stanu zachowania.

Parę dni temu zakończyła się trzydniowa aukcja Antykwariatu Numizmatycznego Michał Niemczyk (www.niemczyk.pl). Po wynikach widać, jak bardzo Polacy chcą się dziś pozbyć gotówki. W ofercie (ok. 2,8 tysiąca obiektów) eksperymentalnie umieszczono kilkanaście takich samych monet z 1933 roku o nominale 10 zł z wizerunkiem króla Sobieskiego. To pełnowartościowe obiekty kolekcjonerskie. Jeszcze w minionym roku pewnie wiele takich samych monet sprzedano by po cenach wywoławczych. Teraz wszystkie były licytowane. Handlowy eksperyment zakończył się sukcesem.

Rekordowo za 14 tys. zł sprzedano obiegową monetę z 1934 roku o nominale 10 zł z wizerunkiem J. Piłsudskiego. Cena wywoławcza też była rekordowa, wynosiła 10 tys. zł. Taką samą obiegową monetę kupić można już za ok. 70 zł. Sprzedany egzemplarz jest w idealnym stanie.

Wolno przypuszczać, że monetę wybito jako jedną z pierwszych z idealnie zachowanym stemplem. Ceny w wysokim stopniu zależą od stanu zachowania.

Rekordową cenę 16 tys. zł. osiągnął Krzyż Kawalerski Orderu Odrodzenia Polski (wyw. 10 tys. zł). Taki order na co dzień kosztuje ok. 100 zł. Jednak sprzedano egzemplarz wykonany w ZSRR w złocie. Powszechnie dostępne egzemplarze są z tombaku. To jest rynkowa pułapka, jedna z wielu. Trzeba mieć elementarną wiedzę o rynku, żeby na nim zarabiać, a nie tracić.

Wysoką cenę 69 tys. zł osiągnęła moneta o nominale 2 zł z legendarnej kolekcji Henryka Karolkiewicza. O cenie zadecydował znakomity rodowód. W październiku 2018 r. tę samą monetę wylicytowano do 50 tys. zł.

Kolejna aukcja Niemczyka odbędzie się w czerwcu. Reklamuje ją 5 dukatów z 1612 r. To unikat. Takiej monety nie ma w kolekcji Czapskich. To jest najlepsza miara wielkiej rzadkości. Podobno druga taka moneta zachowała się w Ermitażu w Petersburgu.

Dla kogo ekslibrisy?

Desa Unicum handluje malarstwem, ale parę dni temu nieoczekiwanie wystawiła ekslibrisy historycznych postaci, dziś już całkiem zapomnianych. Estymacja zwykle wynosiła 300–800 zł. Wylicytowana cena to nierzadko zaledwie 100 zł.

Spadły z licytacji projekty wybitnych artystów, np. Tadeusza Gronowskiego lub Adama Półtawskiego. Dziś mało kto wie w Polsce, co to takiego ekslibris.

Na świecie bogaci i wpływowi ludzie mają domowe księgozbiory. W książkach widnieją ich ekslibrisy. Czy u nas ktoś jeszcze zamawia ekslibrisy? Znani mi artyści twierdzą, że nie.

Aukcyjna oferta była wymarzoną okazją, aby stworzyć kolekcję dla dziecka lub wnuka. Sprzedano ekslibris np. Leopolda Wellischa (1882–1972). Taki ekslibris rozbudza ciekawość, motywuje do studiowania historii gospodarczej Polski.

Dowiadujemy się, że właściciel ekslibrisu był przedsiębiorcą w przemyśle zbrojeniowym, właścicielem fabryki „Pocisk" w Rembertowie. Zbierał obrazy Chełmońskiego, Malczewskiego, Wyczółkowskiego. Zbierał książki. Pouczające jest, jakie praktyki zawodowe odbył Wellisch, syn wielkiego przedsiębiorcy.

Każdy zabytkowy ekslibris to inspiracja do poszukiwań. Zabytkowe ekslibrisy to nierzadko jedyny ślad po dorobku kulturalnym pionie­rów polskiej przedsię­biorczości.

Inwestycje alternatywne
Odnaleziony polski Picasso
Inwestycje alternatywne
Małe sztabki i złote monety królują w rosnących zakupach Polaków
Inwestycje alternatywne
Pozycja długa na rynku sztuki
Inwestycje alternatywne
Retro jest w cenie: BMW 501. Barokowy anioł
Materiał Promocyjny
Zrozumieć elektromobilność, czyli nie „czy” tylko „jak”
Inwestycje alternatywne
Ciągle z klasą!
Inwestycje alternatywne
Wysoka cena niewiedzy