Niepewność, czy dojdzie do wojny o Ukrainę, straszy na giełdach. Spadki kursów akcji notowały w poniedziałek m.in. firmy handlowe LPP czy CCC. Analitycy, eksperci i same firmy mają nadzieję, że do eskalacji konfliktu nie dojdzie. W przeciwnym razie inwestorzy mogą mocno ucierpieć.
LPP: towar na zapas
Za wschodnią granicą sporą część biznesu ma LPP, właściciel marki Reserved. Grupa sprzedaje produkty na Ukrainie i Białorusi, Litwie, a także na Łotwie, w Estonii, Rosji i Kazachstanie. Walory LPP potaniały od początku roku o 11 proc. W poniedziałek o ponad 5 proc. Zdaniem Sylwii Jaśkiewicz, analityk DM BOŚ, spadki te w całości można przypisać właśnie obawom o skutki konfliktu zbrojnego między Rosją a Ukrainą. Czy są one już w całości odzwierciedlone w notowaniach akcji LPP na warszawskiej giełdzie – specjalistka nie sprecyzowała. – W przypadku LPP ryzyko konfliktu nie jest uwzględnione w cenach – uważa Tomasz Sokołowski, analityk Santander BM. To oznacza, że inwestorzy w wojnę nie wierzą. Takie są także informacje Łukasza Wachełki, wicedyrektora działu analiz w Wood & Co, po rozmowach z zarządami firm.
Czytaj więcej
Analitycy obawiają się przede wszystkim tego, że rosyjska inwazja będzie silnym impulsem dla wzrostu cen energii oraz żywności. W takim scenariuszu, inflacja zyskałaby nowe paliwo, część gospodarek wpadłaby w recesję, a zyski spółek znalazłyby się pod presją.
O ile notowania mogłyby spaść, gdyby do wojny doszło?
– Jeżeli mówimy o kilkuletniej wyniszczającej wojnie a la inwazja ZSRR na Afganistan lub o wojnie na Bałkanach, potencjalny negatywny wpływ na LPP jest bardzo duży. Jeżeli mówimy o krótkim, wyizolowanym konflikcie, a potem powrocie do „normalności", negatywny wpływ oczywiście będzie, ale znacznie mniejszy i traktowałbym go jako okazję inwestycyjną – uważa Sokołowski.