Komisja Nadzoru Finansowego sprawdza, w jaki sposób Yawal lokował pieniądze w latach 2008–2009 – dowiedział się „Parkiet”. Urząd zapytał producenta wyrobów z aluminium, czy pożyczał pieniądze firmom Gamma, Werder i Siluenta Investments, a jeśli tak, to kiedy i na jakich warunkach.
A także dlaczego, jeśli do pożyczek doszło, nie opublikował stosownych komunikatów. KNF zapytała też o ewentualne powiązania menedżerów lub nadzorców Yawalu z wymienionymi podmiotami. – Sprawdzamy, czy Yawal wypełniał obowiązki informacyjne, nic więcej nie mogę powiedzieć – komentuje Łukasz Dajnowicz, rzecznik KNF.
[srodtytul]Pytania o emisję[/srodtytul]
Zdaniem Edmunda Mzyka, prezesa i największego udziałowca Yawalu (ma akcje dające 23 proc. głosów na WZA), pismo od KNF ma związek z pytaniami zadanymi mu niedawno przez fundusz Pioneer, który kontroluje 24 proc. akcji, dających 15 proc. głosów na WZA.
– Fundusz domagał się wyjaśnień, w jaki sposób spółka gospodarowała pieniędzmi z emisji akcji przeprowadzonej w 2007 roku (miała wartość 72 mln zł – red.) – mówi Mzyk. – Ówczesny zarząd zdecydował się ulokować wolne środki m.in. w obligacje czy weksle, zapewniające wyższy zwrot niż lokaty bankowe. Nie było żadnych powiązań z podmiotami wystawiającymi te papiery.