Lektura artykułu "Merrill Lynch docenia Agorę. Cena docelowa - 205 zł" (PARKIET nr 45 z 4-6 marca br.) skłoniła mnie do refleksji dotyczącej internetowych planów Agory.

Agora - ogromne zasoby finansowe, ogromny potencjał dziennikarski, ogromne doświadczenie medialne. Odpowiedź na tytułowe pytanie wydaje się oczywista. Agora jest skazana w internecie na sukces. Tak też uważają analitycy Merrill Lynch wyceniając internetowe pomysły (bo nie działalność) spółki na 156 zł na akcję.Czy jednak rzeczywiście mają rację?Podstawa wątpliwości tkwi w charakterze mediów, jakim jest internet i jakim jest prasa. Telewizja jest medium ruchomego obrazu, radio jest medium słuchu. Natomiast internet, tak jak i prasa są mediami statycznego obrazu i tekstu (pomijam animacje na stronach www). Tak więc internet stanie się w przyszłości środkiem masowego przekazu najbardziej konkurującym z prasą. I w tym tkwi sęk.Agora rozwijając ogólnokrajowy internetowy portal, którego atutem w walce z konkurencją miałby być największy w Polsce dostęp do informacji, będzie stała przed nie kończącymi się dylematami - "Co jest dla nas ważniejsze? Gazeta czy portal?" - a sprowadzając rzecz do przykładu "Czy sensacyjny wywiad z byłym ministrem Dębskim zamieścić o godzinie 22.00 na pierwszej stronie portalu czy w dniu następnym na pierwszej stronie "Gazety Wyborczej?"W pierwszym przypadku zwiększamy oglądalność portalu (banerów reklamowych), ale też i ryzykujemy spadek nakładu "Gazety", której czytelnicy najlepsze hity mogą przeczytać za darmo, a co ważniejsze - wcześniej on-line. W drugim przypadku najciekawsze materiały rezerwujemy dla "papierowej" "Gazety", ale wtedy portal traci walor wyjątkowości i staje się bądź garnkiem z materiałami do odgrzania na wieczór, bądź wyłącznie witryną ze spisem treści najbliższego wydania "Gazety". Nie ma tu możliwości pogodzenia interesów. Albo jedno, albo drugie.Stojąc przed powyższym dylematem zarząd firmy zapewne spojrzy w liczby zadając sobie pytanie: "Czy stawiamy na przychody z wyświetleń banerów na stronach internetowych, czy na przychody z ogłoszeń na stronach "Gazety" (plus cena egzemplarza w kiosku)?"A liczby są następujące:l rok 1999 - przychody Agory z działalności reklamowej i opłaty za "Gazetę" - 689,7 mln zł;l rok 2003 - prognozowane przez analityków Merrill Lynch przychody internetowe "Gazety" - 110,7 mln zł.Należy wątpić, aby wobec powyższego Agora zdecydowała się rzeczywiście (pomijając publiczne wypowiedzi) postawić internetowy portal przed "Gazetę Wyborczą", który byłby dla niej wewnętrzną konkurencją.Do myślenia daje wiele fakt stosunkowo niewielkiego zespołu oddelegowanego do internetowego projektu (16 osób - "Emitent" dn. 21 stycznia 2000 r.) przy deklaracjach olbrzymich nakładów finansowych. Kwota 14 mln zł na sam system informatyczny portalu jest kwotą "nie do przejedzenia" przy racjonalnym wydawaniu pieniędzy.Zastanawiające jest też to, że projekt zrodził się błyskawicznie po eksplozji internetowego (bądź pseudointernetowego) boomu na GPW.Czyżby więc Agora on-line była li tylko odpowiedzią na gromkie wołanie tłumu: "chleba i internetu"?

GRZEGORZ KRAJEWSKI