Skarb Państwa, który ? bezpośrednio lub przez zależne spółki ? przypomniał o swoim istnieniu na kilku WZA, może bardzo poważnie wpływać na warszawską giełdę. Rozgrywki te nie pozostają bez wpływu na ceny akcji. Wszystko wskazuje na to,że już niebawem na walnych zaczną w większym stopniu przypominać o swoim istnieniu także przedstawiciele instytucji finansowych.

O tym, że ostatnie NWZA Polskiej Miedzi skończy się tak, jak się skończyło, czyli czystką w radzie nadzorczej, wiedziała wcześniej zapewne jedynie garstka osób związanych z Ministerstwem Skarbu Państwa. Podczas walnego właśnie resort skarbu, który posiadał ponad 99 mln ze 102 mln zarejestrowanych głosów, doprowadził do odwołania sześciu z dziewięciu członków rady nadzorczej.Wśród odwołanych znalazł się m.in. Sławomir Suss, reprezentujący w radzie właścicieli Globalnych Kwitów Depozytowych (GDR). Sam zainteresowany, którego nie było w Lubinie, gdzie odbywało się NWZA, był bardzo zaskoczony, kiedy dowiedział się, iż MSP głosowało także przeciwko niemu. ? Myślałem, że uszanują inwestorów zagranicznych i wstrzymają się od głosu ? mówi S. Suss. Zapowiada, że posiadacze GDR-ów, na które zamieniono 26% kapitału akcyjnego KGHM, nie zamierzają oddawać pola (z powodów formalnych akcje będące podstawą emisji GDR-ów nie mogły zostać zarejestrowane na NWZA).Tajemnicza graPrzebieg NWZA KGHM, podobnie zresztą jak innych walnych z ostatnich miesięcy (np. BIG-BG, PZU), nasuwa pewne skojarzenia z filmami Alfreda Hitchcocka. W KGHM, po tym, jak z rady odwołano wszystkich pięciu reprezentantów Skarbu Państwa, co i tak było sporym zaskoczeniem (spekulowano, że posady może stracić jedynie trzech członków RN), z sali padł niespodziewanie wniosek indywidualnego akcjonariusza, aby z rady odwołać także reprezentanta GDR-ów. Część uczestników NWZA odniosła wrażenie, iż obie strony ? Józef Maziec (autor wniosku) i MSP ? wiedziały wcześniej o swoich planach. Tym bardziej że chwilę później padł wniosek o powołanie do RN innej osoby. Zgłosił go z kolei reprezentant PZU Życie (co z kolei od razu nasunęło skojarzenia z wcześniejszymi walnymi PZU).Nie ustają spekulacje nad motywami, którymi kierowało się MSP na NWZA KGHM. Czy chodziło tylko banalnie o obsadzenie jak największej liczby miejsc w RN nowymi ludźmi (stanowiska w radzie zachowali tylko przedstawiciele załogi, których nie można było odwołać), czy też może kryje się za tym jakiś inny, głębszy zamysł. Na pytania te nikt nie umie bądź nie chce na razie odpowiedzieć. Jak pokazują przykłady z nieodległej historii, wcześniej czy później okazuje się jednak, że rzeczywiste motywy działania MSP są niekiedy inne niż pierwsze interpretacje rynku. Oczywiście, w każdej sytuacji sprawdza się jedynie banalne stwierdzenie, że kiedy nie wiadomo o co chodzi, zapewne chodzi o pieniądze.NWZA Polskiej Miedzi utwierdziło też uczestników rynku kapitałowego w przekonaniu, że z MSP trzeba się liczyć wszędzie tam, gdzie ma ono jeszcze coś do powiedzenia (w KGHM resort skarbu ma bezpośrednio 49,55% głosów). ? Trudno odmówić Skarbowi Państwa prawa do korzystania ze swoich uprawnień ? mówi Michał Szymański, doradca inwestycyjny ING BSK Asset Management.Dla większości osób interesujących się giełdą mniejsze znaczenie ma to, jak kończą się rozgrywki, w których bierze udział Skarb Państwa. Z pewnością jednak wielu inwestorów zadaje sobie pytanie, w jaki sposób na takim zamieszaniu można zarobić, a jak stracić. O tym, że sprawa może być poważna, świadczą przykłady z historii.Walne KGHM nie przełożyło się korzystnie na kurs akcji spółki na giełdzie. Wielu inwestorów dziwiło się: dlaczego kurs nie rośnie, skoro spółka osiągnie w tym roku dobre wyniki, ceny miedzi na London Metal Exchange pną się do góry, a ? co najważniejsze ? na GPW drożeją inne blue chips.Jakby na potwierdzenie tezy o wpływie walnego KGHM na kurs akcji spółki, z Londynu nadeszły wieści, że City z coraz większym niepokojem przygląda się wydarzeniom na polskim rynku kapitałowym. Pojawiły się opinie, że w przypadku ?złego odbioru? przez rynek walnego PKN Orlen (odbyło się w piątek), akcje tej spółki mogłyby stracić na wartości 15-20%. Również polscy analitycy obawiają się wpływu MSP, czyli czynnika politycznego, na wycenę spółek. Czy interpretacje te przełożą się na kursy akcji, pokaże czas.Nikt nie wygra z MSPO tym, że państwo może w dużym stopniu wpływać na kursy akcji spółek, inwestorzy wiedzieli od dawna (choćby po przypadkach spadku cen akcji w wyniku nieoczekiwanego zbywania akcji przez resort skarbu na giełdzie). Jednak od czasu zablokowania przez MSP fuzji BRE z Bankiem Handlowym można mówić o zupełnie nowej ?jakości? znaczenia państwa na rynku kapitałowym.W czerwcu zeszłego roku pojawiły się pogłoski, że BRE kupuje akcje Banku Handlowego. Widać to było po kursie akcji, który piął się do góry. Wkrótce okazało się, że obie instytucje rzeczywiście zamierzają się połączyć. Z inicjatywą fuzji wystąpił BRE, znany już wcześniej z dużej aktywności na rynku M&A (fuzji i przejęć).Na przeszkodzie fuzji stanął jednak ówczesny minister skarbu Emil Wąsacz. Nie zgodził się on na proponowany parytet wymiany akcji (jedna akcja BRE miała być wymieniona na 2,6 waloru Handlowego). Szef MSP stał na stanowisku, że gdyby przyjąć taki parytet wymiany, Bank Handlowy zostałby bardzo tanio przejęty przez Commerzbank, który kontrolował już wtedy BRE Bank. ? Za oddanie kontroli strategicznej Commerzbankowi nad Bankiem Handlowym powinniśmy dostać wysoką premię ? mówił Władysław Jamroży, ówczesny prezes PZU. Instytucja ta, podobnie jak MSP, miała sporo do powiedzenia w Handlowym, posiadała 22,2 mln obligacji zamiennych tego banku.Poprzedzone bezprecedensową kampanią reklamową zwolenników fuzji w prasie NWZA Handlowego przegłosowało fuzję. Było to jednak możliwe dlatego, że sąd uniemożliwił wcześniej Skarbowi Państwa i jego stronnikom wykonywanie prawa głosu z wszystkich posiadanych akcji. Uchwały walnego zostały oczywiście zaskarżone przez MSP. Po przepychankach, w styczniu 2000 r. BRE i Handlowy poinformowały ostatecznie, że rezygnują z fuzji. Nie była to dobra wiadomość dla akcjonariuszy Handlowego ? kurs akcji zaczął spadać.Podmiotem, który ?sparzył się? w konfrontacji ze Skarbem Państwa, stał się Deutsche Bank, który miał apetyt na BIG Bank Gdański. Jak pokazuje przebieg notowań BIG-BG, boleśnie odczuli to także drobni akcjonariusze, zwłaszcza ci, którzy zaangażowali swoje kapitały w najgorętszym okresie.Zakończenie burzliwej rozgrywki (Deutsche Bank ostatecznie ustąpił pola) spowodowało znaczną przecenę akcji BIG-u. Pod koniec lutego br. jeden walor BIG-BG kosztował 20 zł, ostatnio ? po odbiciu ? akcje banku kosztują tylko około 6 zł.Instytucje rosną w siłęChoć głównym aktorem w ostatnich miesiącach był Skarb Państwa, stopniowo rośnie też rola inwestorów instytucjonalnych, takich jak fundusze inwestycyjne i emerytalne. ? Najlepszym przykładem było walne Stomilu Olsztyn, na którym koalicji instytucji finansowych udało się zablokować plany głównego akcjonariusza ? mówi Raimondo Eggink, doradca inwestycyjny ABN Amro Asset Management.Francuski koncern Michelin, właściciel większościowego pakietu akcji, chciał zmienić nazwę i statut spółki. Inwestorzy mniejszościowi obawiali się, że będzie to wstęp do wyprowadzenia spółki z publicznego obrotu i odrzucili projekty uchwał. Kiedy sta ło się jasne, że na walnym dojdzie do konfrontacji obu obozów, strony zaczęły umacniać swoje pozycje. W efekcie kurs akcji wzrósł z około 20 zł w połowie kwietnia do ponad 30 zł na początku lipca.? Stomil nie będzie wyjątkiem ? zapewniał kilka miesięcy temu doradca ABN Amro. Jednak ? jak dotąd ? przypadek Stomilu nie pociągnął za sobą kolejnych. Zdaniem analityków, dzieje się dlatego, że instytucje finansowe nie są nastawione na aktywne uczestnictwo w walnych zgromadzeniach. ? Sama demonstracja siły głosów na WZA nie leży w naturze inwestorów portfelowych. Ich celem nie jest wpływanie na działalność operacyjną spółek ? podkreśla Michał Szymański. Jest też inny powód, dla którego instytucje nie są aktywne na walnych: ? Niekiedy inwestorom nie zależy na ujawnianiu swojej siły, gdyż utrudniłoby to im choćby ?wyjście? z inwestycji ? mówi M. Szymański.Jednak jego zdaniem, instytucje portfelowe będą musiały zwiększać swoją aktywność na WZA wtedy, kiedy będzie miało to sens (np. w sytuacji, gdyby podejmowano działania godzące w interesy akcjonariuszy). ? Sądzę, że polscy inwestorzy instytucjonalni będą w coraz większym stopniu starać się wpływać na przebieg walnych zgromadzeń. Nową jakość wprowadziło pojawienie się funduszy emerytalnych. Dla nikogo nie powinno być zaskoczeniem, że starają się one uzyskać coraz większe wpływy w spółkach ? mówi M. Szymański. Zwraca on uwagę, że na walnych polskich firm walczyły aktywnie o swoje interesy także podmioty zagraniczne (Nomura, Templeton). ? Dlaczego inaczej miałyby postępować instytucje polskie ? zastanawia się doradca ING BSK.

GRZEGORZ BRYCKI