Niedawno minęło sześć miesięcy od rozpoczęcia wojny Izraela z Hamasem. Zaczęła się ona od krwawego i zarazem spektakularnego ataku Hamasu w czasie żydowskiego święta Sukkot. Minęło już święto Purim, zbliża się Pesach, a wojna wciąż wydaje się być daleka od zakończenia (choć napływają też pozytywne sygnały z negocjacji rozejmowych prowadzonych w Katarze). Izrael spustoszył co prawda i zajął znaczną część Strefy Gazy, ale nie zdołał jeszcze ostatecznie zniszczyć Hamasu ani uwolnić większości zakładników. Niemal wszyscy zakładnicy, którzy wrócili do domów, zostali zwolnieni przez Hamas w wyniku porozumień politycznych. Wielu spośród tych, których nie uwolniono, mogło natomiast zginąć od izraelskich bomb. Izrael stracił na tej wojnie blisko 600 żołnierzy, policjantów i funkcjonariuszy służb bezpieczeństwa, a także ponad 800 cywili. 10,5 tys. jego obywateli odniosło rany. Oficjalne palestyńskie dane mówią o ponad 33 tys. zabitych i blisko 76 tys. rannych mieszkańców Strefy Gazy. Zdjęcia pokazujące leżące w gruzach palestyńskie miasta i zabitych cywilów oraz niedawna zbrodnia wojenna na międzynarodowym zespole wolontariuszy z organizacji World Central Kitchen mocno uderzyły w wizerunek Izraela na świecie. Od Tel Awiwu zaczęli się dystansować sojusznicy, a w samym Izraelu znów wezbrała fala protestów, wymierzonych w prawicowy rząd Beniamina Netanjahu. Te straty wizerunkowe mogą stać się za jakiś czas stratami gospodarczymi. Turyści mniej chętnie odwiedzają przecież kraje o zszarganej reputacji, wielkie korporacje nie lubią się tłumaczyć aktywistom z inwestowania w państwach „ludobójczych”, a spółki z takich państw są narażone na bojkoty.
Granice odporności
– Gospodarka izraelska jest oparta na silnych i zdrowych fundamentach, a jest także światowym liderem w dziedzinie innowacji oraz technologii – zapewniał kilka tygodni temu Amir Yaron, prezes Banku Izraela.
– Nie natrafiliśmy na żaden fundamentalny problem w gospodarce. Wręcz przeciwnie. Jest ona bardzo odporna – mówił natomiast Avi Simhon, główny doradca ekonomiczny premiera Netanjahu.
PKB Izraela spadł jednak w czwartym kwartale 2023 r. aż o 20,7 proc. (To dane annualizowane, czyli liczone kw./kw. w tempie rocznym.) Ten silny spadek spowodowany został głównie przez falę mobilizacji do wojska, która uderzyła w aktywność gospodarczą. Pierwszy kwartał 2024 r. prawdopodobnie też był spadkowy. Całoroczny wzrost PKB wyhamował natomiast z 6,5 proc. w 2022 r. do 1,8 w 2023 r., a prognozy na ten rok wahają się od 0,3 proc. (Fitch Solutions) do 3 proc. (MFUG). Optymiści przypominają, że po zakończeniu każdej z poprzednich wojen izraelski PKB doświadczał solidnego odbicia. Problemem może się stać przedłużanie się wojny. Bank Izraela szacował w listopadzie, że kosztuje ona gospodarkę około 600 mln USD tygodniowo, głównie z powodu absencji w miejscach pracy. Bezpośrednie wydatki wojenne były natomiast szacowane w grudniu przez resort skarbu na 246 mln USD tygodniowo. Rząd prognozował również, że jeśli wojna będzie trwała od ośmiu do dwunastu miesięcy, to będzie kosztowała Izrael około 50 mld USD, czyli blisko 10 proc. PKB.