ESG – ten trzyliterowy skrót dla jednych oznacza dynamicznie rozwijający się rynek, który od 2020 r. powiększył się o 1 bln USD. Dla innych wiąże się z nadziejami na zbudowanie bardziej „ekologicznego” i bardziej wrażliwego na idee lewicowe kapitalizmu. Wszak oznacza on silne uwzględnianie przez wielkie banki i fundusze przy inwestowaniu czynników związanych z ochroną środowiska („E”), odpowiedzialnością społeczną („S”) i zasadami ładu korporacyjnego („G”). Są jednak też tacy, dla których ESG jest szkodliwą modą, która przyczynia się do pogłębienia kryzysu energetycznego na świecie i uderza w społeczności żyjące z wydobycia ropy, gazu czy węgla. Przeciwnicy ESG dają o sobie znać choćby w amerykańskich stanach rządzonych przez republikanów. Ich bunt przeciwko tej modzie inwestycyjnej przybiera konkretne formy finansowe.
Bunt skarbników
O tym, że nie powinno się zbytnio afiszować z ESG w republikańskich stanach, przekonała się już m.in. zarządzająca aktywami firma BlackRock. W ostatnich miesiącach skarbnicy tych stanów ogłosili wycofanie z niej aktywów wartych ponad 1 mld USD. John Schroder, skarbnik stanu Luizjana, ogłosił wycofanie z BlackRock 794 mln USD. Skarbnik stanu Karolina Południowa zapowiedział wycofanie 200 mln USD. Stan Arkansas wycofał 125 mln USD, a Utah 100 mln USD. To głównie pieniądze pochodzące ze stanowych funduszy emerytalnych. Wycofane sumy są małe jak na skalę działalności BlackRock, ale można je traktować jako sygnał ostrzegawczy dla całej branży.
Czym im podpadła BlackRock? Zarządza ona pięcioma spośród dwudziestu największych funduszów ESG w USA. Jest więc wiodącym graczem na rynku. To samo w sobie nie budziłoby pewnie kontrowersji, gdyby nie silne zaangażowanie w sprawy ESG Larry’ego Finka, prezesa BlackRock. Zapowiadał on m.in., że jego fundusze będą pozbywały się akcji spółek, które zbyt wolno zmniejszają swój ślad węglowy.
Część republikańskich stanów opiera natomiast swoje gospodarki na branży wydobywczej, która zwykle mocno przyczynia się do emisji gazów cieplarnianych. Zapowiedzi Finka są więc tam traktowane jako ataki na stanowe gospodarki i na zwykłych ludzi, którzy starają się zarobić na życie, pracując przy wydobyciu paliw kopalnych.
– Fink to bardzo mądry człowiek, którego podziwiam. Jednakże wiele rozwiązań związanych z ESG nie pomaga ludziom, którym miały one pomóc. Biedniejsi ludzie, w tym przedstawiciele mniejszości, odczuwają skutki tego, że pieniądze są przekierowywane od nich ku tym globalistycznym, lewicowym pomysłom – stwierdził w rozmowie z „Financial Timesem” Curtis Loftis, skarbnik stanu Karolina Południowa.