Za 1 dolara płacono podczas środowej sesji nawet 144,38 jena, czyli najwięcej od 1998 r. Japońska waluta osłabła w tym roku już o ponad 20 proc. wobec dolara, czyli nieco bardziej niż forint węgierski czy funt egipski. Jej deprecjacja jest w dużym stopniu skutkiem oczekiwań inwestorów co do jastrzębiej polityki Fedu. Agresywne podwyżki stóp w USA mocno kontrastują z nadal bardzo łagodną polityką Banku Japonii, który utrzymuje główną stopę procentową na poziomie minus 0,1 proc.
– Będziemy przyglądać się rynkom z poczuciem dużej pilności, a gdy ruchy będą kontynuowane, odpowiemy stosownie do potrzeb – zapowiedział Sunichi Suzuki, japoński minister finansów.
Analitycy oceniają, że same rządowe zapowiedzi interwencji na rynku mogą nie powstrzymać dalszego osłabienia jena. – O ile ton werbalnych interwencji stał się ostrzejszy, o tyle rynkowa wrażliwość się stępiła, gdyż uwaga inwestorów skupia się teraz na tym, czy będzie prawdziwa interwencja – wskazuje Teppei Ino, szef działu analiz rynkowych w MFUG Banku.
Jen nie jest oczywiście jedyną walutą z rynków rozwiniętych, która w ostatnich miesiącach szybko traciła dystans do dolara. Szwedzka korona osłabła od początku roku o 16 proc., a funt brytyjski o 15 proc. Tegoroczna skala deprecjacji tej ostatniej waluty była podobna jak złotego. Korona duńska straciła od początku stycznia 12 proc. wobec dolara, czyli nieznacznie więcej niż korona czeska. Euro zniżkowało prawie o 13 proc., czyli nieco silniej niż dinar serbski. Frank szwajcarski stracił 7 proc. – niewiele mniej niż malezyjski ringgit.