Ceny ropy Brent próbują się odbijać po tym, jak wcześniej zeszły poniżej 108 USD za baryłkę. Po południu w czwartek kurs znów przekraczał 111 USD, jednak naruszona została granica bessy, za którą uważa się spadek o 20 proc. od szczytu.
W porównaniu ze szczytem z marca skala zniżek wynosiła już nawet 23 proc., a notowania znalazły się najniżej od pięciu tygodni. Za zniżkami stało nasilenie się obaw przed spowolnieniem na świecie, po tym jak szef Fedu Jerome Powell nie wykluczył recesji w USA.
Negatywnie na ceny ropy wpływają także plany nałożenia na sektor naftowy w USA podatków skłaniających firmy do zwiększenia wydobycia. Na rynek wróciło więcej ropy z Libii, eksport zwiększa Arabia Saudyjska, a w maju globalny popyt spadł do 97 proc. wartości sprzed pandemii Covid-19.
To może zatrzymać rozpoczętą w 2020 r. hossę, którą napędzały obawy o dostawy z objętej sankcjami Rosji. Tymczasem sekretarz skarbu USA Janet Yellen ma pomysł, który zmieniałby politykę Zachodu wobec rosyjskiej ropy.
Jak mówiła w poniedziałek, celem jest dalsze „ograniczanie rosyjskich przychodów z eksportu", a jednocześnie „zapobieganie negatywnym konsekwencjom dla globalnej gospodarki". Dotychczas import rosyjskiej ropy wstrzymały USA, Wielka Brytania i Kanada, a UE zapowiada częściowe embargo przed końcem roku.