Jerzy Hausner: Przez redystrybucję nakręcana jest inflacja, którą trudno zatrzymać

Z ekonomicznego punktu widzenia Polski Ład należało zawiesić już miesiąc temu – mówi prof. Jerzy Hausner, były wicepremier, minister gospodarki i pracy oraz członek Rady Polityki Pieniężnej.

Aktualizacja: 16.02.2022 07:35 Publikacja: 16.02.2022 05:00

Prof. Jerzy Hausner, były wicepremier, minister gospodarki i pracy oraz członek Rady Polityki Pienię

Prof. Jerzy Hausner, były wicepremier, minister gospodarki i pracy oraz członek Rady Polityki Pieniężnej.

Foto: Pracownia MĘskich Portretów/OEES

Program rządu to Polski Ład czy Polski Bałagan?

Bałagan, zdecydowanie, można nawet użyć mocniejszych słów. Czas na tę głęboką zmianę w systemie podatkowym jest fatalny, bo w konsekwencji pandemii pojawiły się różne czynniki destabilizujące: rwą się łańcuchy dostaw, rosną ceny surowców. Zamrożenie gospodarki, a potem jej odbicie, jest nieporównywalne z jakimkolwiek szokiem. Szok wywołał różnego rodzaju zakłócenia, które się kumulują i nie rozładują natychmiast. Brakuje chipów, następuje ogromny wzrost stawek frachtu, co np. dla polskich meblarzy jest dużym problemem. Mamy do czynienia ze stanem traumatycznym. Wprowadzanie tak głębokiej zmiany podatkowej w tym momencie to brak wyobraźni i odpowiedzialności. To po pierwsze. Po drugie, koncepcja Polskiego Ładu została przygotowana fatalnie nie tylko legislacyjnie. To głęboka ingerencja w system podatkowy, a nie tylko korekta stawek podatkowych. Zmiana dotyczy wszystkich grup podatników i wszystkich form dochodu. Fundujemy sobie zmianę jeszcze bardziej komplikującą system podatkowy, który i tak już był nieczytelny.

Jakie są tego konsekwencje?

Przez to, że zmiana jest skomplikowana i następuje w takim momencie, będzie bardzo trudna do egzekwowania i obsługi administracyjnej – to po trzecie. Po czwarte, to partanina legislacyjna. I wreszcie – jaka jest logika ekonomiczna kryjąca się za „Ładem"? Wszyscy mówią, że to kalkulacja polityczna. Nie kwestionuję tej argumentacji, ale pytam o logikę ekonomiczną. Widzę tu efekt pewnego sposobu myślenia, popularnego wśród ekonomistów w średnim wieku, a odnoszącego się do tzw. nowoczesnej teorii monetarnej. To jakaś odmiana neokeynesizmu: nie ma się co bać wysokiego deficytu budżetowego, nie ma się co bać wzrostu długu publicznego, należy prowadzić politykę stymulującą konsumpcję. Neokeynesiści utrzymują, że nie ma żadnego zagrożenia, gdy rosnący dług publiczny obsługuje bank centralny. To tylko zapis księgowy.

Nie mówię, że nie należy pobudzać gospodarki w czasie wyraźnego obniżenia aktywności gospodarczej, ale gdy jest wzrost, powinniśmy mieć nadwyżkę w budżecie. A my przecież mamy wysoki wzrost.

Nie boją się inflacji?

Uważali, że inflacja nie wystąpi.

Ale przyszła.

Jeśli się pobudza konsumpcję ekspansywną polityką fiskalną i równie ekspansywną polityką monetarną (polityka ultraniskich stóp procentowych), to prędzej czy później będzie musiało wystąpić nasilenie zjawisk inflacyjnych.

I co oni na to?

Mówią, że nie ma problemu: wystarczy dokonać redystrybucji podatkowej od tych, którzy są wyżej uposażeni, do tych, co są niżej. W ten sposób osłoni się słabsze grupy społeczne przed skutkami inflacji, którą polityka pobudzania wzrostu ewentualnie wywołuje. Właśnie dlatego potrzebowali redystrybucji podatkowej. Problem w tym, że gdy już podwyższona inflacja ruszyła, a nie podejmowano w porę działań ją powstrzymujących, redystrybucja już nie nadąży za wzrostem cen, które pochłoną zmiany korzystne np. dla emerytów. I trzeba będzie uruchamiać kolejne tarcze antyinflacyjne.

Które będą w jakimś stopniu proinflacyjne?

Tak, nakręcamy to, co chcemy zatrzymać. Neokeynesowskie rozumowanie skupia się na popycie i nie bierze pod uwagę drugiej strony gospodarki – podażowej.

Co wobec tego teraz można zrobić z Polskim Ładem?

Z punktu widzenia ekonomicznego należało go zawiesić już miesiąc temu. Ale to oznaczałoby polityczną katastrofę. Widać, że to, co ekonomicznie uzasadnione, politycznie jest niemożliwe. Trzeba więc podjąć pakietowe korekcyjne działania. Nie można jednak tego zrobić, gdy nie ma wyraźnego ośrodka decyzyjnego. Podejrzewam, że o rozwiązaniach Polskiego Ładu były już minister finansów wiedział stosunkowo najmniej.

RPP w końcu goni inflację i podnosi stopy procentowe. Z drugiej strony rząd wprowadza tarczę antyinflacyjną. To skuteczna mieszanka?

Oczywiste jest, że w ostatnim okresie RPP podjęła wreszcie swoje zadanie. Widzę to w dwóch perspektywach: w decyzji o podwyżce stóp i w sposobie komunikowania się. Najważniejsze teraz jest to, czy zarówno w warstwie decyzyjnej, jak i komunikacyjnej NBP staje się na tyle wiarygodny, że jego decyzje bez dodatkowych ingerencji prowadzą do osłabienia jednego z istotnych kanałów przenoszenia inflacji z zewnątrz do kraju, jakim jest osłabianie złotego. Dopiero teraz po raz pierwszy zauważyliśmy, że ta polityka monetarna przynosi skutek w postaci wzmocnienia złotego. Wcześniej RPP podnosiła stopy, a złoty się osłabiał, bo rynki nie ufały. Czy NBP jest teraz w pełni wiarygodny? Patrząc na ostatnie dni, widać, że udzielono mu ostrożnego i warunkowego kredytu zaufania. Nie wiemy, co będzie dalej, ale ten kanał transmisji polityki monetarnej może zadziałać.

Nie jest to jednak jedyny sposób oddziaływania. Niezbędne jest osłabienie oczekiwań inflacyjnych. Jeśli one się ugruntowują, to naturalnym zachowaniem będzie szukanie osłony przed skutkami inflacji, która realnie odbiera ludziom dochody i oszczędności.

Cały wywiad w „Rzeczpospolitej"

Finanse
Członkowie Harvard Club piszą w sprawie KNF
Materiał Promocyjny
Z kartą Simplicity można zyskać nawet 1100 zł, w tym do 500 zł już przed świętami
Gospodarka krajowa
Jerzy Hausner: Nowy pomysł na miasta
Gospodarka krajowa
Zmarginalizowana pozycja ministra finansów w rządzie PiS
Gospodarka krajowa
Rząd brnie w łatanie Polskiego (nie)Ładu
Materiał Promocyjny
Samodzielne prowadzenie księgowości z Małą Księgowością
Gospodarka krajowa
Podatkowa rewolucja dla firm
Gospodarka krajowa
Budżet na niepewnej ścieżce wysokich wydatków i danin