– Widać, że rynek męczy się już siłą dolara, a ceny energii w Europie spadły, co może wspierać europejską gospodarkę i mocno wyprzedane aktywa – uważa Michał Stajniak, analityk XTB. Efekt jest taki, że główna para walutowa, czyli EUR/USD, wróciła w okolice parytetu. W poniedziałek momentami euro znów nawet było droższe niż dolar. Wsparciem okazały się także europejskie dane.

– Opublikowany indeks nastrojów wśród analityków dla strefy euro (Sentix) wypadł lepiej. W listopadzie odnotowaliśmy odbicie do -30,9 pkt z -38,3 pkt w październiku przy szacunkach na poziomie -35 pkt. Niewątpliwie wpływ na to miała... pogoda i tym samym bardziej korzystna sytuacja na rynkach energii – podkreśla Marek Rogalski, analityk walutowy DM BOŚ.

Czy to oznacza, że trwalsze i bardziej zauważalne wyjście pary EUR/USD powyżej parytetu jest jedynie kwestią czasu? – Euro razem z funtem było w poniedziałek w gronie najsilniejszych walut, co teoretycznie może być dowodem na to, że rynki wcześniej nazbyt pesymistycznie podchodziły do perspektyw sytuacji w Europie. Ale i też może być to czysta statystyka i po prostu odreagowanie wcześniejszego spadku. Wydaje się, że nadal karty będzie tu rozdawać dolar – uważa Rogalski. W tym kontekście znów czekają nas ciekawe rynkowe dni.

– We wtorek w USA mamy wybory śródokresowe, gdzie najprawdopodobniej dojdzie do przejęcia jednej lub dwóch izb Kongresu przez republikanów. Chociaż cykle dolara są bardziej widoczne w przypadku cyklów prezydenckich, to jednak bardzo często było to tak, że szczyt dolara trafiał się w momencie przejmowania władzy przez republikanów. Rynek zwykle twierdził, że bardziej „rynkową” politykę stosuje właśnie Partia Republikańska, dlatego dolar umacniał się przed przejęciem przez nich władzy, a następnie dochodziło do realizacji zysków – zauważa Michał Stajniak.

Oczywiście pytanie, czy i teraz statystyka zadziała? Otoczenie pozostaje bowiem zmienne i w zasadzie każda informacja może wywrócić sytuację rynkową o 180 stopni.