Mimo że w ostatnich miesiącach zarówno polityka pieniężna, jak i fiskalna budzą w Polsce wiele emocji i kontrowersji, to na razie nie okazały się one gwoździem do trumny naszej waluty. Ta pozytywnie zaskakuje. Wycena euro i dolara w ostatnich dniach zjechała poniżej 4,70 zł, a przecież jeszcze nie tak dawno para EUR/PLN była blisko poziomu 4,90, zaś USD/PLN była nawet powyżej 5,00 ustanawiającym tym samym nowe historyczne rekordy. Złoty jednak nie poddaje się bez walki, chociaż znaków zapytania i niepewności, na ile trwały jest to ruch, też nie brakuje.
Pomoc z zewnątrz
Tylko w ciągu ostatniego miesiąca złoty umocnił się wobec euro o ponad 3,5 proc. i jest jest już tylko 2 proc. powyżej poziomu, który obserwowaliśmy na początku roku. Dolar w ciągu miesiąca stracił w relacji do złotego prawie 6 proc. Wciąż jest jednak o 16 proc. droższy niż na początku stycznia.
– Złoty zyskuje względem euro, ponieważ po cichu rynek liczy na to, że uda się przejść przez kryzys energetyczny dość łagodnie. Dużo zależy od pogody, a ta w październiku była nad wyraz sprzyjająca. Listopad również ma być ciepły. Widać poprawę nastrojów i tym samym spadek awersji do ryzyka (wyprzedaż dolara) i wzrosty wartości walut naszego regionu. Giełdy zyskują. DAX jest najwyżej od 19 sierpnia. Ostatni wzrost to z kolei pokłosie doniesień, że Chiny zamierzają odchodzić od polityki „zero-Covid”.
Pomimo że władze Państwa Środka zdementowały te plotki, w poniedziałek akcje ponownie rosły – mówi Łukasz Zembik, ekspert Oanda TMS Brokers. Jak dodaje, swoje zrobiła też Rezerwa Federalna i amerykańskie dane z rynku pracy, które ostatecznie doprowadziły też do cofnięcia dolara. – Widać, że „zielony” ma problemy z dalszą aprecjacją. Nie da się ukryć, że waluta jest mocno wykupiona, a inwestorzy będą szukać pretekstu do jego sprzedaży – mówi Zembik.