Jeśli szukać antybohaterów ostatnich tygodni na rynku walutowym, to mocnym kandydatem do tego miana byłyby japoński jen. Już od dłuższego czasu razi słabością. W ubiegłym tygodniu para USD/JPY wspięła się na poziom prawie 145,00. Są to okolice, które ostatni raz widziano 24 lata temu. W II połowie ubiegłego tygodnia nastąpiło lekkie cofnięcie, które było widoczne także i w poniedziałek, ale ostatnie szczyty nadal pozostają w zasięgu ręki. Czy jest szansa na zmianę trendu, czy może jednak jest to cisza przed kolejną burzą?
Na razie tylko słowa
Nowe szczyty pary USD/JPY nie wynikają jedynie z globalnej siły dolara amerykańskiego. Oczywiście nie pozostała ona bez wpływu na notowania, ale akurat w tym przypadku bardziej trzeba to przypisywać fundamentalnej słabości jena. Stoi za nią bank centralny, który wbrew globalnym trendom uparcie utrzymuje luźną politykę pieniężną. Ta odbija się czkawką jenowi. W ostatnim czasie sytuacja stała się jednak na tyle „poważna”, że zainteresowali się nią japońscy decydenci.
– Najsłabszy od 24 lat jen zwrócił na siebie uwagę japońskich polityków oraz bankierów centralnych. Być może nawet nie tyle sam poziom notowań japońskiej waluty wobec dolara, ile tempo deprecjacji zaczęło wywierać presję na działania polityczne. Gubernator Banku Japonii Haruhiko Kuroda i premier Japonii Fumio Kishida spotkali się w piątek, aby omówić „gwałtowne ruchy” na rynkach walutowych, a inni urzędnicy nie wykluczają podjęcia działań w celu rozwiązania problemu zmienności notowań jena.
Obecnie nie znamy szczegółów i wniosków płynących z tych rozmów, ale rynek już może zacząć się ich obawiać – mówi Daniel Kostecki, dyrektor polskiego oddziału firmy Conotoxia.