Z poziomu prawie 0,68 zjechała w okolice 0,66, co w praktyce oznacza ruch spadkowy o około 2 proc. W pewnym momencie para NZD/USD była już nawet poniżej 0,66, jednak ostatecznie podaż nie poszła za ciosem, co może mieć swoje konsekwencje. – Mimo naruszenia w połowie stycznia wsparcia ma ono szansę przetrwać próbę czasu. Szczególnie że jest poparte zniesieniem kierunkowym FE100 – wskazuje Paweł Śliwa, analityk BM mBanku. Zwraca uwagę, że na wykresie tej pary można dostrzec tworzącą się formację, która może przybrać kształt odwróconej RGR.

Foto: GG Parkiet

– Aby formacja ukształtowała się w całości, niezbędne jest umocnienie NZD przynajmniej do wartości 0,6666, gdzie znajduje się linia szyi. Niestety, jest ona ukośnie wzrostowa, co powoduje, że każdy interwał czterogodzinny oddala ją od powyższej wartości – podkreśla Śliwa. Poziom 0,66 nabiera szczególnego znaczenia. Dopiero utrzymanie go w grze mogłyby być sygnałem do kolejnych ruchów. – Konsekwencją utrzymania się NZD/USD powyżej wsparcia powinien być ruch wzrostowy nawet w stronę ostatnich szczytów, czyli oporu 0,6750. Taki ruch mógłby się przerodzić w falę impulsową, gdzie białe świece są wysokie, a ich kąt nachylenia ostry. Szybka analiza wskaźnika MACD, gdzie widoczna jest pozytywna dywergencja, zdaje się potwierdzać taki scenariusz – podkreśla Śliwa. Co się stanie, jeśli jednak ta sekwencja zdarzeń się nie zmaterializuje? – Alternatywa to kontynuacja tendencji spadkowej przełamującej 0,6600. Kolejnym ważnym poziomem będzie znajdująca się 50 pipsów niżej linia wyznaczana przez poziom 0,6560 – podkreśla przedstawiciel BM mBanku. PRT