Z informacji „Parkietu” wynika, że Niemcy dostali 24 godziny na realizację tego postulatu.
PGNiG wystąpiło z takim żądaniem, ponieważ umowy podpisane z E.ON Ruhrgas od wielu miesięcy nie są realizowane. Ostatnią z nich zawarto w maju. Ze względu na brak dostaw podpisano do tego kontraktu aneks. To jednak nic nie pomogło, gdyż Niemcy dalej nie wywiązują się ze złożonych deklaracji. Powodem są problemy z uzyskaniem dostępu do gazociągów przesyłowych. Prawdopodobnie chodzi o umowy na transport przez Drozdowicze, czyli do granicy polsko-ukraińskiej.
Ponieważ wszystkie umowy i aneksy objęte są tajemnicą, nie wiadomo dokładnie, co uzyskuje PGNiG na ich podstawie, poza deklaracją drugiej strony, chociaż i tu pojawiły się pewne rozbieżności. Dotyczą one wolumenu gazu, jaki ma trafiać do Polski. – Nasza umowa na dostawy gazu podpisana z E. ON Ruhrgas opiewa na 300 mln m sześc., a nie na 3 mld m sześc., jak donosiły niektóre media. Liczymy, że jej realizacja będzie jednak możliwa – mówi Joanna Zakrzewska, rzecznik prasowy PGNiG. Zużycie gazu w Polsce wynosi 14 mld m sześc. rocznie.
Czy dziś E.ON Ruhrgas da PGNiG gwarancje? – Nie możemy komentować szczegółów umowy, póki nie zostaną rozstrzygnięte ostatnie kwestie dotyczące dostaw gazu – mówi „Parkietowi” Adrian Schaffranietz, odpowiedzialny w E.ON Ruhrgas za kontakty z zagranicznymi mediami.
Trudności w uzyskaniu odpowiednich mocy przesyłowych dla transportu gazu do Polski mogą wynikać z polityki prowadzonej przez Niemcy i Rosję. Niedawno „Der Spiegel” sugerował, że niemiecki rząd, dla zapewnienia bezpieczeństwa dostaw w tym kraju, powinien ustępować Moskwie, jeśli chodzi o jej cele polityki zagranicznej, i wręcz ryzykować pogorszenie stosunków z Polską i innymi krajami.