Przecenie przewodziła Wall Street, gdzie DJIA oddał 3,07 procent przy spadku Nasdaqa Composite o 2,43 procent i cofnięciu szerokiego S&P500 o 2,27 procent. Relatywnie lepiej poradziła sobie Europa, gdzie niemiecki DAX stracił tylko 0,10 procent, gdy francuski CAC oddał 1,14 procent. W przypadku Wall Street straty byłyby znacząco większe, gdyby nie piątkowe odbicie, gdy w Europie przecenę hamowała informacja, iż przyszły kanclerz Niemiec uzgodnił w parlamencie warunki zmian w budżecie, które pozwolą sfinansować wydatki na zbrojenia i infrastrukturę. Mimo piątkowego odbicia ocena całości tygodnia musi być jednak negatywna. Presja podaży na Wall Street była na tyle mocna, iż właściwie w żadnym punkcie tygodnia rynek nie potrafił posilić się impulsami, które przed kilkoma tygodniami byłyby wzrostowe. Dobrym przykładem są niższe od oczekiwań odczyty inflacji CPI i PPI, które przyjęto w modelu pesymistycznym, akcentując raczej elementy ostrzegające przed osłabieniem popytu ze strony konsumentów niż krok na ścieżce prowadzącej do obniżenia presji inflacyjnej w gospodarce amerykańskiej. W istocie, zmiana podejścia do danych i przejście na model obaw o kondycję gospodarki staje się elementem, który jawi się jako ważny dla przyszłości giełd w krótkiej perspektywie czasowej, gdyż przywraca na rynek grę w modelu pozycjonowania się pod ryzyko recesji.
Cieniem na rynkach kładła się też polityka nowego prezydenta USA, który w standardowym dla siebie stylu rzucał propozycjami stawek celnych, by w końcówce tygodnia zagrozić wprowadzeniem stawki celnej w wysokości 200 procent na alkohole importowane z Unii Europejskiej. Wypowiedź Donalda Trumpa była brutalnym przypomnieniem faktu, iż wojna celna USA z największymi partnerami handlowymi wchodzi raczej w fazę zaostrzenia niż wygaszenia. W istocie, gracze muszą mieć świadomość, iż realne wejście wielu nowych stawek celnych, w tym wyrównawczych i odwetowych będzie miało miejsce 2 kwietnia. Inaczej mówiąc, na poziomie faktów wojna celna dopiero zacznie materializować się, a nie zmierzać do zakończenia. Oczywiście, giełdy wyprzedzają wydarzenia i w pewnym sensie – zwłaszcza giełdy amerykańskie – wyprzedziły efekty wojny celnej ostatnimi spadkami. Jednak Europa szybująca na historycznych maksimach i niesiona hossą na rynku niemieckim zdaje się być ciągle w fazie skupiana się na nadziejach związanych programami stymulującymi ze strony Unii Europejskiej i nowego rządu w Berlinie niż na zagrożeniach związanych z efektami wojny celnej prowadzonej przez USA z resztą świata. Warto zatem mieć w polu uwagi fakt, iż realne wyceny efektów wojny celnej są ciągle przed rynkami, nawet jeśli Wall Street wydaje się już mocno podrapana przez spadki, które umieściły indeksy S&P500 i Nasdaqa Composite poniżej progów korekt definiowanych jako 10-procentowe odejścia od szczytów hossy.
Jak zawsze w przypadku spadków w hossie gracze muszą zadawać sobie pytanie o moment, w którym korekta jest na tyle głęboka, iż staje się okazją do zakupów. Historia podpowiada, iż od czasu kryzysu finansowego S&P500 doświadczył 15 10-procentowych korekt, z których tylko dwie – z czerwca 2008 roku i lutego 2022 roku – skończyły się spadkami indeksu w perspektywie kolejnych 12 miesięcy. Inaczej mówiąc, na 15 przypadków, aż w 13 indeks S&500 był po roku na poziomach wyższych od momentu wejścia w korektę definiowaną jako 10-procentowy spadek od ostatniego szczytu. Co ważne, aż 10 razy indeks był po roku wyżej o kilkanaście i więcej procent, gdy ledwie 2 zwyżki były zbliżone do 1 procent i raz wzrost wyniósł około 5 procent. Sumując, gracze pozycjonujący się na rynku pod scenariusze długookresowe mogą traktować przecenę jako wystarczająco głęboką do szukania swojej szansy w układzie korekcyjnym. Ryzykiem dla takich zakładów staje się scenariusz recesyjny, w którym wojna celna prowadzona przez USA z resztą świata zmieni się w poważne zagrożenia dla gospodarki amerykańskiej. Wówczas, warto liczyć się ze scenariuszem, w którym wyliczone wyżej statystyki zostaną poszerzone o spadek indeksu S&P500 w perspektywie kolejnych 12 miesięcy. Niemniej, ryzyko takiego scenariusza jawi się jako ograniczane rysującymi się na horyzoncie zmianami w podatkach w USA, które za chwilę zaczną równoważyć zaniepokojenie inwestorów efektami wojny celnej.
Adam Stańczak
Analityk DM BOŚ