Sejm pracuje nad ustawą, która ma ostatecznie zlikwidować otwarte fundusze emerytalne. Każdy członek otwartych funduszy emerytalnych będzie miał wybór: będzie mógł przenieść pieniądze ze swojego rachunku w OFE na indywidualne konto emerytalne lub na konto w ZUS. Domyślną opcją będzie IKE. Jeśli ktoś będzie wolał ZUS, będzie musiał w tej sprawie złożyć specjalną deklarację. Będzie miał na to czas pomiędzy 1 czerwca i 1 sierpnia 2020 r. Ustawa ma wejść w życie z początkiem czerwca.
Nad projektem ustawy pochyliły się sejmowe komisje Finansów Publicznych i Rodziny. I wprowadziły doń poprawki.
Chcą obniżenia progów maksymalnego zaangażowania IKE, powstałych z przekształcenia OFE, w krajowe akcje. Wydłużony zostanie przy tym okres objęty limitami. I tak na 27 listopada 2020 r. limit zaangażowania w akcje będzie wynosił 75 proc., następnie zacznie rosnąć: do 85 proc. na koniec 2020 r. i 90 proc. na koniec 2021 r. W kolejnych latach limit zaangażowania IKE w krajowe akcje będzie stopniowo spadać, o 2 pkt proc. rocznie. W efekcie na koniec 2036 r. zjedzie do 60 proc.
Po co te limity
– Poziom zaangażowania w akcje był w ostatnich latach za wysoki, czynił portfel inwestycyjny zbyt podatnym na ryzyko, z uwagi na jego konstrukcję. To był efekt dewastacji OFE w 2014 r. i umorzenia połowy ich aktywów, celem obniżenia wskaźnika długu publicznego – mówi Wojciech Nagel, ekspert ekspert Business Centre Club do spraw ubezpieczeń społecznych i pracy. Zwraca uwagę na dane, które wskazują, że w okresie dwóch ostatnich dekad zaangażowanie zagranicznych funduszy emerytalnych w akcje obniżyło się do około 40 proc. – Można zatem uznać, że poprawka zmierza w stronę uwzględnienia doświadczeń zagranicznych, z drugiej zaś ogranicza apetyt na ryzyko. Wzrost progu zaangażowania w akcje w warunkach spowolnienia gospodarczego może ożywić krajowy rynek kapitałowy, a stopniowy, wieloletni spadek zaangażowania w nie spowoduje wyważenie portfela inwestycyjnego. Ponadto zapobiegnie nadpodaży akcji na parkiecie i zapobiegnie nieuchronnej ich przecenie wynikającej z tego faktu – mówi Wojciech Nagel.