A i seks, i pieniądze są pojęciami i bytami jak najbardziej ludzkimi. Co więcej, zachodzą między nimi rozmaite interesujące relacje. Może też właśnie dlatego istnieje bardzo wiele powiedzonek na temat pieniędzy. Bo przenikają one wiele sfer życia.
Jedno z tych powiedzonek głosi, że gdy nie wiadomo, o co chodzi, to na pewno chodzi o pieniądze. Po wielu latach pracy na rynku kapitałowym doszedłem do wniosku, że nawet gdy wiadomo, o co chodzi, to zawsze chodzi w istocie rzeczy o pieniądze. I o nic innego.
Z ich zdobywaniem wiele firm ma bardzo pod górkę. Zwłaszcza firm tak zwanego wczesnego etapu. Ostatnia zmiana, wykluczająca samodzielne oferty publiczne emitentów (te do 1 miliona euro i nieoznaczonego adresata), to znaczy skazująca ich na pośrednictwo firmy inwestycyjnej, jest tylko najnowszym epizodem na drodze utrudniania życia małym spółkom. Pisałem w jednym z niedawnych felietonów tutaj, że to nie tyle będzie oznaczało podwyższenie kosztu takich transakcji, co całkowite zaniknięcie tego typu ofert.
Ciągle natomiast wiele ciekawych rzeczy dzieje się w bardziej kameralnych obszarach, to znaczy w finansowaniu kapitałem equity start-up’ów przez fundusze VC. A także przez zamożnych inwestorów indywidualnych. Tyle tylko, że chyba więcej rozpalających wyobraźnię historii dotyczy firm o mniej lub bardziej polskiej proweniencji, które dostają potężne zastrzyki finansowe na rynkach poza Polską. Najczęściej w USA. A wyceny robią wrażenie.
Bez żadnych studiów i analiz, na podstawie jedynie porównywania cen w toku częstego podróżowania między Polską a resztą świata nabieram wrażenia, że nasz kraj wcale nie jest już taki tani. Podnoszenie płacy minimalnej i inne elementy konwergencji z Zachodem zrobiły swoje.