Kwietniowe posiedzenie Rady Polityki Pieniężnej było siódmym z kolei, na którym podniesione zostały stopy procentowe. Tym razem stopa referencyjna Narodowego Banku Polskiego wzrosła o 1 pkt proc. do 4,50 proc. Prezes NBP wskazywał, że większa od oczekiwań rynku skala podwyżki wynikała przede wszystkim z uporczywości inflacji, wciąż dobrej koniunktury oraz planowanej luźniejszej polityki fiskalnej.
Jastrzębi ton komunikacji po decyzji sugeruje, że kolejne ruchy stóp procentowych w górę są bardzo prawdopodobne. Choć Rada nie określiła docelowego poziomu, do którego stopy procentowe w Polsce mogłyby wzrosnąć i podkreśliła, że kolejne decyzje będą zależne od bieżącej sytuacji gospodarczej, wydaje się, że w ocenie członków Rady przestrzeń do dalszego zacieśniania polityki pieniężnej wciąż jest dość znacząca.
W trakcie konferencji po posiedzeniu RPP, prezes NBP zaznaczył, że obecny poziom stóp procentowych nie jest wysoki, zwłaszcza biorąc pod uwagę, gdzie znajduje się obecnie inflacja. Warto się więc zastanowić, czy patrząc przez pryzmat gospodarstw domowych faktycznie polityka pieniężna wciąż pozostaje akomodacyjna, mimo wzrostu stopy referencyjnej od października aż o 440 pkt baz.
Realne stopy procentowe w Polsce rzeczywiście są obecnie silnie ujemne i zdecydowanie niższe niż w poprzednich latach. Główna stopa NBP skorygowana o marcowy wskaźnik inflacji wynosi po kwietniowej podwyżce -6,5 proc. Dość powiedzieć, że do 2019 r. miara ta nie spadła poniżej poziomu -1 proc. Czy miara ta jednak dobrze określa restrykcyjność polityki pieniężnej?
W przypadku przedsiębiorstw korzystny wpływ niskich realnych stóp procentowych na zdolność kredytową jest dość jasny. Wynika to z faktu, że poza sytuacjami wyraźniejszego spadku marż, inflacja powinna wpływać na poprawę cash-flow firm, co oznacza, że łatwiejsza dla przedsiębiorstw staje się obsługa zadłużenia. Może to oddziaływać w kierunku wzrostu popytu na kredyt i wyższych wydatków inwestycyjnych, a tym samym świadczyć o tym, że polityka pieniężna jest łagodna.