W sytuacji spadku inflacji przy niskich lub bliskich zera stopach nominalnych i wzroście stóp realnych, które stale rosną, gdyż stóp nominalnych nie da się już obniżyć, następuje wzrost oszczędności.
Nadchodząca, pierwsza od dziewięciu lat podwyżka stóp procentowych w Stanach Zjednoczonych będzie oznaczała początek normalizacji polityki pieniężnej w największej gospodarce świata. Będzie to również symboliczne zakończenie okresu niskich, bliskich zeru, stóp procentowych w wielu rozwiniętych gospodarkach. Takie właśnie symboliczne wydarzenia są dobrą okazją do oceny prowadzonej polityki. Oczywiście temat to szeroki, a skutki polityki niskich stóp procentowych wciąż nie są do końca znane. Niemniej jednak można już zauważyć pewne ciekawe zjawiska.
Nie ulega wątpliwości, że bardzo niskie stopy procentowe zmieniły zasadniczo warunki funkcjonowania gospodarki. Przede wszystkim przy bardzo niskich stopach nominalnych w warunkach spadku inflacji nastąpił wzrost stóp realnych, a to spowodowało wzrost wskaźników zadłużenia. Taki właśnie proces obserwujemy w USA czy strefie euro od momentu gwałtownego spadku inflacji w drugiej połowie ub.r. Aby lepiej zrozumieć ten mechanizm, odwołajmy się do znanych w teorii ekonomii trzech paradoksów.
Pierwszy z nich to keynesowski paradoks zapobiegliwości. Mówi on, że w sytuacji spadku inflacji przy niskich lub bliskich zera stopach nominalnych i wzroście stóp realnych, które stale rosną, gdyż stóp nominalnych nie da się już obniżyć, następuje wzrost oszczędności. Zamiast kupować, ludzie odkładają część dochodu. W efekcie prowadzi to do spadku popytu konsumpcyjnego i spadku inflacji. Przy sztywnych nominalnych stopach procentowych mamy zatem wzrost stóp realnych i wzrost długu w ujęciu realnym. Nie ma natomiast wzrostu inwestycji, jak ma to miejsce przy normalnej polityce pieniężnej. Dzieje się tak dlatego, że inwestycje wiążą się z ryzykiem, a tymczasem przy wysokich stopach realnych kapitał daje godziwą stopę zwrotu przy znacznie niższym poziomie ryzyka.
Kolejnym paradoksem jest zaproponowany przez islandzkiego ekonomistę Gauti Eggertssona tzw. paradoks trudu. Polega on na tym, że przy wzroście nakładów pracy w warunkach spadającej inflacji i rosnących realnych stóp procentowych wzrasta również poziom produkcji oraz rośnie realna wartość zadłużenia, co w konsekwencji prowadzi do spadku popytu i produkcji. Wzrost nakładów pracy wynika z faktu, że wszyscy chcą pracować więcej, nawet w sytuacji spadku płac. W efekcie jedynym źródłem dodatkowego popytu pozostaje kredyt. Wzrost podaży towarów i usług powoduje spadek inflacji, co w warunkach sztywnych nominalnych stóp procentowych prowadzi do wzrostu stóp realnych i wzrostu długu w ujęciu realnym i w konsekwencji spadku popytu i produkcji.