Ludowy Bank Chin oddali podwyżkę stóp Fed?

Kluczowym beneficjentem chińskich manipulacji kursem stało się euro, które zyskało w relacji do dolara.

Aktualizacja: 06.02.2017 19:53 Publikacja: 28.08.2015 06:00

Damian Rosiński, MPW, Dom Maklerski AFS

Damian Rosiński, MPW, Dom Maklerski AFS

Foto: Archiwum

Niedawną decyzją o dewaluacji juana (CNY), a de facto zmianie reżimu kursu walutowego na uwzględniający w większym stopniu grę sił rynkowych, Ludowy Bank Chin (LBC) może osiągnąć co najmniej trzy ważne cele gospodarcze. Z punktu widzenia interesów Pekinu należy rozpatrywać ją jako słuszną i dobrze przemyślaną. Nie jest ona natomiast na rękę Amerykanom. Potencjalnie może mieć duże konsekwencje dla świata.

Oficjalnym powodem manipulacji kursem juana było zwiększenie roli rynku w kształtowaniu wartości chińskiej waluty. LBC będzie od teraz ustalał kurs referencyjny USD/CNY, uwzględniając zmiany, jakie dokonały się podczas handlu poprzedniego dnia. Jeśli z gry popytu i podaży wyniknie, że przewagę mają sprzedający juana, następnego dnia LBC dostosuje kurs do tych zmian i ustali wartość waluty na niższym poziomie (kurs USD/CNY wyżej). I vice versa. Jest to krok w kierunku upłynnienia chińskiej waluty.

Międzynarodowy Fundusz Walutowy (MFW) pochwalił decyzję LBC i ocenił, że pełne uwolnienie juana powinno nastąpić w ciągu najbliższych dwóch–trzech lat. Swoją decyzją LBC dał argument MFW, by ten zaczął uwzględniać juana w koszyku walut reprezentujących Specjalne Prawa Ciągnienia (SDR, Special Drawing Rights). MFW rozważał taki krok już wcześniej, warunkując ostateczną decyzję właśnie zwiększeniem stopnia płynności kursu walutowego oraz ułatwieniami w dostępnie do tamtejszego rynku kapitałowego. Byłaby to forma uznania juana za oficjalną walutę rezerwową świata. I w ten sposób LBC mógł zbliżyć się do osiągnięcia pierwszego z wymienionych celi.

Od dłuższego czasu presja na osłabienie juana na rynku była duża. Choć od czerwca ub.r. amerykański dolar umocnił się do niemal wszystkich walut świata (do walut gospodarek wschodzących szczególnie), w relacji do juana pozostał stabilny (nawet lekko się osłabił). Chiński bank centralny sztucznie zawyżał jej wartość, by w ten sposób dążyć do realizacji długoterminowego celu zmiany struktury (zrównoważenia) gospodarki z opartej o inwestycje i eksport (a więc nadwyżkę handlową i oszczędności), na tę z większym udziałem konsumpcji w tworzeniu PKB (wydatki).

Po inicjującej zmiany reżimu dewaluacji o 1,9 proc. we wtorek, 11 sierpnia, miała miejsce dalsza wyprzedaż chińskiej waluty, w ramach dopuszczalnego przedziału wahań (+/-2 proc. w każdą stronę). W kolejnym dniu LBC musiał zatem po raz kolejny ustalić kurs juana niżej. Tym razem przesunął kurs USD/CNY o 1,6 proc. wyżej. Kolejnego dnia robił to o kolejne 1,1 proc., ale zorganizował konferencję prasową, na której dał do zrozumienia, że juan powrócił do fundamentalnej wartości i nie widzi uzasadnienia dla jego dalszej przeceny. To uspokoiło sytuację i poprawiło nastroje na rynkach.

Inwestorzy obawiali się, że sytuacja jest w gospodarce na tyle zła, iż Partia musi uciekać się do nadzwyczajnych działań wspierających (ostatni raz takie wyraźne osłabienie juana miało miejsce 21 lat temu). Niewątpliwie, decyzja władz w Pekinie ma na celu wsparcie słabnącej gospodarki. Ostatnie doniesienia wskazują, że rolę zmiany struktury gospodarki za pomocą mocnej waluty LBC wypełniał zbyt gorliwie. Utrzymywał wartość juana za wysoko, co spowodowało załamanie eksportu, obniżenie dynamiki produkcji i spadek tempa wzrostu PKB. Dewaluacja przynajmniej spowolni ten proces. I to jest druga korzyść z decyzji.

Jednak chyba najważniejszą konsekwencją zmiany chińskiego reżimu kursowego, także dla świata, jest wyraźne obniżenie rynkowych stóp procentowych w krajach rozwiniętych. Z punktu widzenia kluczowych partnerów handlowych Chin (USA, strefa euro, Japonia, Australia) osłabienie juana jest czynnikiem dezinflacyjnym. Oznacza niższy popyt wewnętrzny i wyższy eksport z Państwa Środka. Może więc przynieść dla tych krajów obniżenie produkcji, niższą dynamikę PKB, negatywne skutki dla rynku pracy oraz wizję powrotu inflacji do celu.

Władze w Pekinie dostarczyły więc argumentu przeciwnikom szybkiego rozpoczynania normalizacji polityki monetarnej w Federalnym Komitecie Otwartego Rynku. Wyznaczane na bazie implikowanych zmienności stawek, prawdopodobieństwo podwyżki stóp w USA 17 września zmalało z około 54 proc. po danych z rynku pracy 7 sierpnia, do niewiele ponad 40 proc. po decyzji LBC (następnie nieco odbiło do 48 proc.). Perspektywa podwyżki w Wielkiej Brytanii została odsunięta na wiosnę 2016 r., a w strefie euro poza 2017 r. I to trzecia pieczeń usmażona przez Chińczyków na tym samym ogniu, a jednocześnie ukłon w stronę krajów wschodzących. Podwyżki stóp w USA to oczywiście negatywny czynnik dla emerging markets.

Kluczowym beneficjentem chińskich manipulacji kursem stało się euro, które zyskało w relacji do dolara. Był to, z jednej strony, efekt słabości dolara – wspieranego w mniejszym stopniu przez oczekiwany wzrost stóp, a z drugiej siły wspólnej waluty, której wykorzystanie w transakcjach typu carry trades zostało mocno ograniczone (wzrost awersji do ryzyka).

Sytuacja ekonomiczna Chin ma dla USA duże znaczenia. Nawet większe znaczenie niż koniunktura w Europie. Należy jednak pamiętać, że amerykańska gospodarka jest w dużym stopniu samowystarczalna, a kluczowe znaczenie ma w niej popyt wewnętrzny (konsumpcja). Dlatego, jeśli kolejne doniesienia zza oceanu (w szczególności odczyty z rynku nieruchomości i pracy) potwierdzą wysoki poziom aktywności, Fed zignoruje skokowe zmiany na parze USD/CNY i tak dokona pierwszego zacieśnienia polityki pieniężnej już w przyszłym miesiącu (nie będzie Chińczyk...).

Felietony
Afera w tropikach
Materiał Partnera
Zasadność ekonomiczna i techniczna inwestycji samorządów w OZE
Felietony
Po co lista insiderów?
Felietony
Barwy przyszłości
Felietony
Private debt dla firm rodzinnych. Warto?
Felietony
Idzie nowe?
Felietony
Klucz do nowoczesnego rynku?