Dobre regulacje wymagają nie tylko dużego zaangażowania na etapie ich tworzenia, ale także systematycznej analizy ex post umożliwiającej dokładne zbadanie funkcjonowania danych przepisów i stopnia spełnienia pokładanych w nich nadziei. Ponadto analiza taka służy także weryfikacji dokonanej ex ante oceny skutków regulacji i może stać się przyczynkiem do modyfikacji metodologii dokonywania tej oceny w przyszłości.
Jeśli zechcemy, to staniemy się beneficjentami tej procedury, gdyż obecnie prowadzone są konsultacje mające na celu zebranie opinii dotyczących funkcjonowania tzw. rynków rozwoju. Ideą stworzenia tego segmentu rynku było wprowadzenie pewnych ulg dla małych i średnich przedsiębiorstw (SME) wobec wdrażania regulacji MAR i MiFID, które dla małych rynków były zabójcze. Zgłaszane przez nas zastrzeżenia na etapie tworzenia tych regulacji nie zostały uwzględnione, małe rynki zapłaciły za to olbrzymią cenę i wobec ich regresu w ostatnich latach pojęcie „rynek rozwoju" brzmi jak upiorny żart. Niezależnie od tego, czy było to świadome działanie mające na celu odcięcie małych klubów od Ligi Mistrzów, czy tylko tak wyszło, bo małe kluby miały zbyt małą siłę przekonywania, dziś mamy szansę ratować to, co pozostało.
Najważniejsze tematy zawarte w dokumencie konsultacyjnym to: kwestie definicyjne, poziom harmonizacji wymogów wobec emitentów oraz zagadnienia związane ze wspieraniem płynności. Rynkiem rozwoju może zostać taka platforma obrotu, na której przynajmniej 50 proc. emitentów to przedsiębiorstwa małe i średnie. Przy czym warto od razu dodać, że w tej kategorii SME mieszczą się spółki o kapitalizacji do 200 mln euro. Oznacza to (wg danych na koniec 2019 r., żeby wykluczyć tymczasowy – mam nadzieję – efekt wirusa), że na rynku regulowanym mamy 332 SME oraz 65 firm dużych, a na rynku NewConnect odpowiednio 368 i 2. Warto nadmienić, że równolegle zainicjowane zostały prace mające na celu zmianę definicji SME, tak aby objęte nią były spółki do wartości 1 miliarda euro, co by oznaczało, że na naszym rynku mamy tylko 25 spółek dużych.
Drugi obszar tematyczny w konsultowanym dokumencie dotyczy unifikacji wymogów wobec emitentów. Nie jest to temat prosty, gdyż harmonizacja oznacza konieczność uwzględnienia specyfiki i postulatów wielu krajów, często prowadząc do dość skomplikowanych rozwiązań. Ale z drugiej strony daje ona sposobność uniknięcia nadmiernej aktywności regulatorów krajowych, a dodatkowo przynosi korzyści wynikające z porównywalności rynków, przyciągając zagranicznych inwestorów i emitentów. O ile zatem warunki dopuszczeniowe mogłyby pozostać określone na poziomie danego rynku, o tyle już uniwersalne raportowanie oparte na specjalnie wypracowanych mini-MSSF mogłoby mieć sens.
Bardzo duża część dokumentu konsultacyjnego poświęcona została zagadnieniom wspierania płynności. Jest to temat o tyle skomplikowany, że im dokładniej uregulujemy tę dziedzinę, tym mniej efektywnie będzie można wspierać płynność, a im więcej swobody pozostawimy, tym większe pojawi się zagrożenie manipulacją kursem akcji. Opracowany projekt regulacyjnego standardu technicznego z perspektywy rynku polskiego wydaje się o tyle niegroźny, że przyjęte tam limity zaangażowania animatorów (20 tys. euro dziennie dla akcji spółki niepłynnej) w żaden sposób nie będą ograniczać ich możliwości działania, a do przeciwdziałania manipulacji mamy aż nadto narzędzi.