Prosty prospekt

Wygląda na to, że dzięki pandemii inwestorzy nareszcie doczekają się prospektów emisyjnych nadających się do przeczytania.

Publikacja: 13.08.2020 05:00

dr Mirosław Kachniewski, prezes zarządu, SEG

dr Mirosław Kachniewski, prezes zarządu, SEG

Foto: materiały prasowe

Dotychczas zmiany szły wyłącznie w jednym kierunku – zwiększania zakresu prezentowanych informacji, co powodowało, że dokumenty te były coraz trudniejsze w lekturze, przez co w coraz mniejszym stopniu odgrywały swoją rolę. Okazuje się jednak, że terapia wstrząsowa może prowadzić do zmiany paradygmatu myślenia.

Prospekt emisyjny prezentujący 12 najważniejszych zagadnień na maksymalnie 30 stronach, zatwierdzany przez organ nadzoru w maksymalnie pięć dni roboczych, a do tego jeszcze syntetyczny skrót prospektu na maksymalnie dwie strony. To nie jest moja prowokacja intelektualna, to nie jest regulatory fiction – to rzeczywista propozycja regulacyjna KE! Wprawdzie na razie zmiana dotyczy „prospektu odrodzeniowego" (recovery prospectus) obejmującego tylko „stare" spółki (tj. notowane od 18 miesięcy) i będzie obowiązywać przez okres próbny 18 miesięcy, ale przełom w podejściu regulacyjnym jest ogromnej wagi.

Pojawia się pytanie, czy taka zmiana nastawienia regulatorów wynika z tego, że ryzyko dla inwestorów jest mniejsze? Że przyszłość gospodarcza jest bardziej klarowna? Że teraz łatwiej jest oceniać projekty biznesowe? Że wszyscy stali się bardziej uczciwi? Po trzykroć nie – funkcjonowanie całej gospodarki i poszczególnych spółek stało się dużo bardziej skomplikowane, a złożoność otoczenia biznesowego prowokować będzie do większej skali nadużyć. Jakie są zatem przyczyny tej zmiany w myśleniu?

Zakładam, że przyczyną tą było opadnięcie łusek z oczu, dostrzeżenie tej oczywistej oczywistości, że wcześniejsze regulacje zabezpieczały przed ryzykiem tylko regulatorów i nadzorców, nie zaś inwestorów. Chodziło o to, żeby czyste sumienia mieli regulatorzy (wymogliśmy, aby w prospekcie było wszystko, co potencjalnie może mieć jakikolwiek wpływ na funkcjonowanie spółki, nawet jeśli nikt tego nie przeczyta) oraz nadzorcy (sprawdziliśmy, że wszystko, czego wymagają regulacje, rzeczywiście się w prospekcie znalazło, nawet jeśli informacje te są fałszywe).

Jaka była bowiem korzyść inwestorów z 459 stron prospektu GetBacku? I z 71 ryzyk opisanych drobnym druczkiem na 33 stronach, nawet jeśli znalazło się tam „Ryzyko niewłaściwej wyceny wierzytelności" i można było odnaleźć prorocze zdanie: „Nieprawidłowe działanie systemów i procesów wewnętrznych lub niewdrożenie takich systemów może w szczególności zakłócić działalność Grupy, spowodować znaczące straty i wzrost kosztów operacyjnych"? I z drobiazgowej analizy tego dokumentu przez organ nadzoru? Czy jakikolwiek inwestor przeczytał te 459 str. przed podjęciem decyzji inwestycyjnej? Czy w ogóle ktokolwiek przeczytał ten dokument poza sporządzającymi, zatwierdzającymi oraz osobami, które szukały tam punktu zaczepienia, ale już po upadku spółki?

Dotychczasowa encyklopedyczna objętość prospektów skutecznie zniechęcała do ich lektury. Nadmiar informacji powodował, że wyłowienie istotnych faktów było niezmiernie trudne. Jeśli rozdział o czynnikach ryzyka obejmuje wszystko, co tylko sporządzającym przyszło do głowy, w tym zdarzenia oczywiste i niezwykle pojemne (jak np. ryzyko koniunktury makroekonomicznej czy ryzyko operacyjne), zdarzenia mało prawdopodobne i bardzo szczegółowe (np. ryzyko niezarejestrowania przez sąd podniesienia kapitału) oraz zdarzenia mało brzemienne w skutki (np. ryzyko niewypłacenia dywidendy w określonych okolicznościach), to przecież nikt takiego dokumentu nie potraktuje poważnie, nawet gdyby zadał sobie trud jego przeczytania. Niemniej, patologia ciągłego rozszerzania zakresu informacji wymaganych w prospekcie była przez dekady kontynuowana.

Dopiero Covid wymusił wyjście regulatorów ze strefy komfortu i zaproponowanie trzech – genialnych w swej prostocie – postulatów, tj. aby „prospekt odrodzeniowy" był: łatwy do sporządzenia przez emitentów, łatwy do zrozumienia przez inwestorów i łatwy do analizy przez organy nadzoru. Już niedługo (tj. w perspektywie najbliższych kilku lat) dowiemy się, jakie były wyniki tego eksperymentu, przy czym musimy mieć świadomość, że ocena tych wyników będzie niezwykle trudna. Okres odrodzenia gospodarki obfitował będzie bowiem w spektakularne upadłości czy nawet nadużycia. Taka jest logika rynków finansowych, bo dopiero poważny odpływ kapitału pokazuje, kto dryfował, a kto stał na solidnych fundamentach.

Na pewno będzie zatem pokusa prostego powiązania obniżonych wymogów regulacyjnych z podniesieniem wysokości strat inwestorów, bez uwzględnienia obecnej, absolutnie bezprecedensowej sytuacji rynkowej. Już dziś zatem powinniśmy myśleć, co zrobić, aby ocenić ten eksperyment maksymalnie obiektywnie, aby na tej podstawie jednoznacznie stwierdzić, czy lepszą sytuacją jest szeroki dostęp do łatwo zrozumiałych informacji, czy też tworzenie opasłych prospektów wymagających do lektury nie tylko czasu i cierpliwości, ale także specjalistycznej wiedzy.

Felietony
„Oni to my” – konsultacje Listing Act
Felietony
Zrównoważony rozwój po kantońsku
Felietony
Niebezpieczny trend
Felietony
Poranne uwolnienie jaśminu
https://track.adform.net/adfserve/?bn=78448408;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Felietony
CSRD – konsekwencje opóźnień
Felietony
Polacy wolą trzymać w skarpecie