Na początku października uchwalono długo oczekiwane rozporządzenie w sprawie europejskich dostawców usług finansowania społecznościowego (ang. European Crowdfunding Services Providers), opublikowane 20 października. Ma ono na celu zunifikowanie w ramach UE reguł prowadzenia działalności przez platformy crowdfundingu inwestycyjnego (equity crowdfunding). Określa m.in. obowiązek ich licencjonowania i reguły prowadzenia zbiórek. Dla krajowych dostawców oznacza to wprowadzenie jasnych zasad działalności. Dzięki możliwości paszportowania licencji jest również szansą na konkurowanie z podmiotami zagranicznymi (co i tak już nieźle wychodzi choćby Beesfundowi). Dla inwestorów oznacza to natomiast zwiększenie ich ochrony i pozwala na utworzenie quasi rynku wtórnego, który dotychczas praktycznie nie istniał. To, czy te szanse zostaną wykorzystane, zależy jednak też od kształtu przepisów krajowych – tego, czy unikniemy gold platingu.
Przez wiele lat crowdfunding udziałowy funkcjonował w Polsce bez specjalnych ram prawnych – opierano się na ogólnych zasadach świadczenia usług i wyjątkach prospektowych. Wprowadzenie nowej definicji oferowania instrumentów finansowych nieco namieszało w tym stanie. Na kanwie dwóch stanowisk UKNF z 2019 r. wytworzyły się dwa modele działania platform crowdfundingowych. Pierwszy model, w którym działają platformy aktywnie oferujące instrumenty finansowe, zakłada uzyskanie licencji maklerskiej. Drugi model to traktowanie platformy jako „słupa ogłoszeniowego" działającego w granicach swobody umów i na granicy regulacji rynku kapitałowego.
prof. Marek Wierzbowski, partner w kancelarii Prof. Wierzbowski i Partnerzy
Rozporządzenie wprowadza jasne i wspólne dla wszystkich państw UE zasady działania platform. Po uzyskaniu licencji wydawanej przez właściwy organ (tu KNF) staną się one tak naprawdę kolejnym pośrednikiem działającym na rynku kapitałowym. Zyskają na wiarygodności jako podmioty nadzorowane, wobec których stosuje się – minimalne co prawda (25 tys. euro + jedna czwarta kosztów pośrednich za ostatni rok) – wymogi ostrożnościowe. Mimo tego, że obowiązek uzyskania licencji wiąże się z dodatkowymi kosztami, dla operatorów powinno to być korzystne. Przede wszystkim nowe regulacje wyłączają ryzyka związane z zakwalifikowaniem działalności platformy jako świadczenia usług maklerskich bez zezwolenia (w przypadku operatorów, którzy dotychczas tego zezwolenia nie mieli). Chociaż będą faktycznie pośredniczyć w oferowaniu instrumentów finansowych (a także na nowych zasadach udziałów spółek z o.o. i pożyczek), to nie będzie to działalność maklerska. Nowe rozporządzenie wyraźnie wyłącza działalność platform spod MiFID II i wprowadza stosowne zmiany w samej dyrektywie.
Co ważne, rozporządzenie crowdfundingowe zwiększa z 1 mln do 5 mln euro próg ofert bez prospektu. Jest to zmiana, która pozwala na uzyskanie większych środków inwestycyjnych przy mniejszych wymogach dokumentowych (w miejsce prospektu tzw. KIIS – Key Investment Information Sheet). Inwestorzy będą mieli zatem wybór pomiędzy IPO, przeprowadzanym za pośrednictwem domu maklerskiego, z grubym i niezrozumiałym (wbrew założeniom i wielu reformom) prospektem, a ofertą z platformy crowdfundingowej, nastawionej na inne formy komunikacji, z mniejszymi wymogami dokumentowymi. Jedyną istotną dla nich różnicą pozostanie brak rynku wtórnego. Ale też nie do końca. Rozporządzenie crowdfundingowe pozwolić ma na prowadzenie przez operatorów tablicy ogłoszeń, gdzie inwestorzy będą mogli ogłaszać zainteresowanie zakupem lub sprzedażą posiadanych instrumentów, nabytych pierwotnie na platformie. Co prawda wyłączona będzie możliwość wykorzystania wewnętrznego systemu kojarzenia, ale i tak jest to ogromny postęp względem dotychczasowej sytuacji, kiedy inwestycje crowdfundingowe wiązały się prawie z zupełnym brakiem płynności.