Dariusz Jarosz, redaktor naczelny esg.pl: ESG, które obejmuje kwestie ochrony środowiska, odpowiedzialności społecznej i ładu korporacyjnego, stało się w ostatnich latach tematem politycznym. W USA są już wyraźnie zarysowane podziały. Demokraci są „za” ESG, a republikanie, posiadający większość tradycyjnie w stanach południowych, gdzie dominuje przemysł wydobywczy, są „przeciw”. W Polsce ostatnie wybory parlamentarne pokazują, że klimat dla promowania ESG może być znacznie lepszy niż za rządów Prawa i Sprawiedliwości. W jakim stopniu polityka będzie obecnie wpływać na to, co się będzie dziać w relacjach inwestorskich, czyli w jednym z ważnych komponentów governance?
Ludwik Sobolewski, partner w Qualia AdVisory, były prezes GPW: Kiedyś mieliśmy CSR, czyli społeczną odpowiedzialność biznesu, co w polskiej praktyce głównie zaowocowało ładnymi sprawozdaniami rocznymi. Potem uznano, że ESG będzie takim nowym otwarciem, ale od razu pojawiły się problemy metodyczno-warsztatowe w ocenie spółek pod kątem kryteriów środowiskowych, społecznych i ładu korporacyjnego. Niespodziewanie zaczęto mieć trudność z jej jednoznaczną oceną. Przykładowo, firma mogła dbać o klimat, ale jednocześnie źle traktowała pracowników. Sam zacząłem się nad tym zastanawiać. Jak właściwie należałoby zakwalifikować np. Teslę z tego punktu widzenia? Z jednej strony firma produkuje „czyste elektryki”, a z drugiej kierujący nią Elon Musk w zasadzie nie uznaje żadnych zewnętrznych standardów ładu korporacyjnego. Do tego propagator ESG w światowych finansach Larry Fint, szef funduszu BlackRock, stwierdził, że jego menedżerowie będą głownie inwestować w spółki mające strategię klimatyczną. Ale zostały wykryte przypadki greenwashingu, nastąpiła krytyka aktywistów i temat stał się polityczny. Przyznam, że i ja zacząłem mieć wątpliwości, czy temat ESG jest na pewno taki neutralny. Obecnie jesteśmy w fazie, że promuje on pewne konkretne biznesy i typy inwestycyjne, a innych nie. Upraszczając, jedni chcą bardzo dużo zarobić na ESG, a innym się to nie podoba, bo są tego zarobku pozbawieni.
D.J.: Czy inwestujący na polskiej giełdzie też pozbyli się złudzeń i iluzji, patrząc, w jaki sposób zachowywał się w ostatnich latach dominujących w WIG20 akcjonariusz, czyli Skarb Państwa? Tutaj zasady ładu korporacyjnego wielokrotnie łamano, nie licząc się ze zdaniem mniejszościowych akcjonariuszy.
Jarosław Dominiak, prezes Stowarzyszenia Inwestorów Indywidualnych: Półtora roku temu zostaliśmy zaproszeni przez francuski think tank do pogłębionych wywiadów w ramach grup fokusowych, gdzie pytano nas o ESG. Na tle siedmiu krajów polscy inwestorzy wypadli całkiem nieźle, jeśli chodzi o posiadaną wiedzę. Zaskoczyło mnie jednak to, że Polacy bardzo jednoznacznie stwierdzili, że po pierwsze trudno jest im ocenić, które projekty są ESG, a które je tylko udają, a po drugie są bardzo podejrzliwi, że są to projekty stworzone przez elity i grupy interesu. Nasi inwestorzy nie wierzą w czystość idei. Przechodząc do pytania, to oczywiście, sytuacja jest dramatyczna. Optyka inwestora indywidualnego, który jest przede wszystkim zainteresowany stopą zwrotu, jest bardzo jednoznaczna, a ocena krytyczna. Wszystkie ryzyka, mówiąc kolokwialnie, musi on, czyli inwestor indywidualny, „brać na klatę”, a ryzyko polityczne to największa zmora rynku. To główna też przyczyna opuszczania przez niego warszawskiej giełdy. Sytuacja, w której wychodzi minister i mówi, co ma zrobić notowana spółka w imię politycznej decyzji, bo taki jest interes państwa, jest mega frustrująca.
Dariusz Jarosz: Spółka prowadzi dobre relacje inwestorskie wtedy, gdy jest przewidywalna, a przewidywalność to mniejsze ryzyko inwestycyjne. By tak się działo, niezbędna jest dobra komunikacja z rynkiem, w tym z inwestorami. Jak oceniacie jej obecny poziom?