W ostatnim czasie byliśmy świadkami fiaska dwóch olbrzymich przetargów - na przebudowę dworca kolejowego w Katowicach oraz na zagospodarowanie placu Piłsudskiego w Warszawie. Obie inwestycje miały być realizowane w formule tzw. PPP. Do zadań wykonawcy należy wówczas znalezienie środków na finansowanie inwestycji. W zamian - dostaje nieruchomość na własny użytek, na określony okres dzierżawy. Po tym czasie zwraca ją zamawiającemu.
Przetargami organizowanymi odpowiednio przez PKP oraz stołeczny ratusz interesowały się duzi europejscy deweloperzy (w przypadku Katowic - ING Real Estate oraz ECE; w przypadku Warszawy - TriGránit i Bouygues). Ostatecznie jednak zrezygnowali. Nie mieli bowiem pewności, czy nakłady sięgające kilkuset milionów złotych kiedykolwiek się zwrócą. W obu przypadkach o takiej decyzji przesądziły przepisy dotyczące dzierżawy.
30 lat to za mało
W pierwszym z nich, PKP zgodziła się przekazać katowicki dworzec deweloperowi na 30 lat. Taka decyzja nie powinna dziwić. To najdłuższy dopuszczalny okres dzierżawy przewidziany kodeksem cywilnym. W przypadku terminów jeszcze dłuższych, mowa już o użytkowaniu wieczystym na minimum 40 lat. Na to rozwiązanie PKP nie chciało się jednak zgodzić, obawiając się, że utraci kontrolę nad budynkiem.
Deweloperzy podkreślają jednak, że 30 lat nie wystarczy, aby inwestycja komercyjna wraz z nowym dworcem, szacowana na 400-800 mln zł, mogła się zwrócić. - Nieruchomość powinna być traktowana jak długoterminowy papier wartościowy. Jej atrakcyjność zależy od długości dzierżawy. Nakłady zwracają się w długim okresie. Co więcej, im dłuższy okres praw do terenu, tym wyższa wartość rynkowa nieruchomości i możliwości obrotu nimi na rynku wtórnym - mówi Jerzy Hańczewski, wiceprezes ING Real Estate w Polsce. I dodaje: - W moim przekonaniu, 30 lat na projekty wielofunkcyjne o charakterze PPP typu dworzec PKP w Katowicach wyklucza ich realizację przez deweloperów instytucjonalnych. Taki okres zwrotu możliwy jest w projektach infrastrukturalnych, np. w przypadku autostrad, a więc przedsięwzięć, które nie są przedmiotem obrotu wtórnego, a poziom minimalnych przychodów z opłat z reguły gwarantuje Skarb Państwa. Polski rynek nieruchomości jest jednak zbyt nieprzewidywalny. Dlatego inwestor nie może zagwarantować sobie zakładanego zysku w tak krótkim okresie zwrotu. Ostatecznie, inwestycji podjęła się reprezentująca angielskich inwestorów spółka Polish Transport Holding. Nie zdołała jednak przekonać PKP, że posiada niezbędne zabezpieczenie finansowe, aby rozpocząć budowę. Przetarg będzie więc powtórzony.