Fala roszczeń płacowych, jaka ostatnio rozlała się po kraju, dosięgła także największego producenta stali – ArcelorMittal Poland. Liderzy „Solidarności” domagają się od zarządu rozmów w sprawie podniesienia płac – miałoby to zrekompensować brak podwyżek w trudnych dla branży latach 2009-2010. Związkowcy podkreślają, że firma ma już kryzys za sobą dzięki powrotowi koniunktury na stal oraz restrukturyzacji.
Decyzja w sprawie formy dopominania się o pieniądze ma zapaść jutro. Związkowcy ujawnili, że w połowie maja Andrzej Wypych, dyrektor personalny ArcelorMittal Poland, napisał że rozpoczęcia rozmów w sprawie wzrostu płac można oczekiwać nie wcześniej niż w ramach negocjacji płacowych dotyczących 2012 roku – jeśli takowe w ogóle wystartują.
„Notowane obecnie przez spółkę ujemne wyniki finansowe oraz negatywne prognozy gospodarcze na kolejne miesiące nie mogą niestety nastrajać optymistycznie, powodując w istocie, że zamiast negocjacji na temat możliwych zmian płacowych w roku 2012 będziemy wkrótce zmuszeni rozpocząć rozmowy w zakresie przedłużenia na kolejne miesiące roku 2011 „Porozumienia w sprawie działań w okresie trudnej sytuacji produkcyjnej w ArcelorMittal Poland” – napisał Wypych.
W połowie marca br. koncern uruchomił wielki piec wyłączony od sierpnia 2010 roku. W efekcie działają trzy z czterech posiadanych w Polsce instalacji. Jeden piec jest wygaszony od jesieni 2008 roku, kiedy w branżę uderzył kryzys i dramatycznie spadł popyt na wyroby hutnicze.
- Mówiliśmy już, że powrót do poziomu produkcji sprzed kryzysu potrwa kilka lat - komentuje Sylwia Winiarek, rzeczniczka ArcelorMittal Poland. - Popyt odradza się powoli i rzeczywiście występują wahania zapotrzebowania na poszczególne grupy produktowe. Obecnie na przykład obserwujemy niższy poziom zamówień na produkty długie. Nie oznacza to jednak, że perspektywy dla hutnictwa są złe, ale to, że rynek nie odradza się tak szybko, jak byśmy sobie tego życzyli. Liczymy, że wykorzystanie zdolności produkcyjnych w całej grupie ArcelorMittal w II kwartale będzie oscylowało na poziomie 80 proc. - dodaje.