– Decyzja w tej sprawie już jest. Przedłużamy wakacje kredytowe na cały przyszły rok. Będziemy stosowali kryterium dochodowe – powiedział premier Mateusz Morawiecki na antenie Polsat News. – Nie chcemy, aby mogli z nich skorzystać ci, którzy są bardziej zamożni, bardziej majętni. Ci, których stać na spłatę, niech spłacają – dodał.
Zapłacą banki
To oczywiście znakomita informacja dla mniej zamożnych posiadaczy złotowych kredytów hipotecznych. O ile nie zmienią się zasady tego programu, w 2024 r. będą oni mogli ominąć płatność czterech rat (po jednej na kwartał). Korzyści dla osoby, która pożyczyła z banku 300 tys. zł w 2020 r., mogą wynieść ok. 7 tys. zł – wynika z analizy Expander Advisors.
Z punktu widzenia banków to zła wiadomość, bo to one ponoszą koszty rządowego gestu dla konsumentów. Jakie mogą to być koszty? – To trudno oszacować, ponieważ nie wiemy, jak wyglądać będzie kryterium dochodowe, ile osób skorzysta z wakacji ani ile wynosić będą stopy procentowe w 2024 r. – mówi Michał Sobolewski, analityk DM BOŚ. Ale przypomina, że niedawno Związek Banków Polskich szacował koszty półrocznych wakacji kredytowych w 2024 r. (przy pewnych założonych kryteriach dostępu) na ok. 3 mld zł. – Biorąc za podstawę te wyliczenia, przedłużanie ulgi w spłacie rat na cały rok może stanowić dla banków obciążenie bliskie kwocie 6 mld zł – dodaje Sobolewski.
Akcjonariusze też stracą
Marcin Materna, szef analiz w BM Millennium Bank, wskazuje, że dotychczasowe wakacje kredytowe (czyli możliwość ulgi w spłacie ośmiu rat przez dwa lata) spowodowały ubytek w bilansach bankowych rzędu 11–14 mld zł, ale partycypacja w programie wynosiła 56 proc. pod względem liczby uprawnionych. Przy założeniu, że po wprowadzeniu kryteriów partycypacja może być jednak wyższa, za to stopy procentowe niższe, to koszty nowych, rocznych wakacji mogą wynosić 4–5 mld zł. – Niezależnie, czy te koszty będą o miliard większe czy mniejsze, dla sektora oznacza to wizję niższych zysków. To złe perspektywy dla akcjonariuszy banków i osób oszczędzających – zaznacza Materna. – Traci na tym również budżet państwa w postaci niższych wpływów z podatku CIT oraz dywidendy od banków państwowych – wytyka Materna.